Inflacja w USA nadal jest dość niska. Zarówno bazowa jak i ogólna CPI wynosi 1,4 proc. w skali roku. To oznacza, że w styczniu inflacja była np. niższa niż w Niemczech oraz oczywiście nadal sporo poniżej 2 proc. celu Fed (szczególnie, że cel ten dotyczy - inaczej niż w Europie - miary PCE, która za styczeń wyniesie ok. 1 proc.).
Czy to oznacza, że temat potencjalnej inflacji jest całkowicie wydumany? Niekoniecznie. Inflacja jest teraz niska ze względu na efekt bazy (względnie wysokiej inflacji na początku minionego roku) i z tego samego powodu za kilka miesięcy będzie wysoka. W maju w USA inflacja powinna przekroczyć 3 proc., zaś inflacja bazowa wynieść ok. 2 proc., aby w kolejnych miesiącach nieco spaść.
Kluczowe będzie jednak to, jak wyglądać będzie interakcja konsument-sprzedawca. Gospodarstwa domowe dostają właśnie ogromne wsparcie, a jednocześnie powoli luzowane są restrykcje. Jeśli popyt znacząco wzrośnie akurat w momencie "górki inflacyjnej", może doprowadzić do tego, że owa górka będzie większa, a przede wszystkim, utrzyma się znaczenie dłużej.
Przy czym uważam, że do momentu, w którym inflacja stawia Fed pod ścianą (a to jest absolutnie kluczowe dla rynków kompletnie uzależnionych od obecnej polityki pieniężnej) jest nadal dość daleko, a to dlatego, że Fed zapewne zignoruje inflację CPI, wskazując, że bazowa inflacja PCE jest znacznie niższa. Ta ostatnia w większym stopniu mierzy rzeczy, na które bieżące wydatki konsumentów nie mają wpływu (przede wszystkim ceny najmu).
Oczywiście w skrajnym scenariuszu rozgrzana gospodarka wyciągnie także inflację PCE, ale ta poprzeczka zawieszona jest znacznie wyżej. Trzeba tu dodać, że Fed posługuje się inflacją PCE od dawna, więc nie jest to sztuczka obecnego prezesa, ale z pewnością, dla Fed jest to bardzo łagodząca okoliczność.
Efekt to spadek rentowności długu i dalsze osłabienie dolara widoczne głównie na parze GBPUSD, która jest najwyżej od niemal 3 lat, po tym, jak Bank Anglii w ubiegłym tygodniu odżegnał się od ujemnych stóp procentowych (brawo dla nich).
Para EURUSD znajduje się także w sekwencji wzrostowej po piątkowym objęciu hossy a oporu należy upatrywać w poziomie 1,2175. Gdyby cena pokonała i ten poziom, rozpoczęte miesiąc temu umocnienie dolara upadłoby całkowicie.
Dziś wyjątkowo pusty dzień w kalendarzu - sytuację ratuje jak co tydzień raport o nowych bezrobotnych (14:30) w USA. Natomiast nie oznacza to, że będzie nudno. Grupa "redditowców" nie umarła, stawiając tym razem na spółki marihuanowe. Złoty jest nieco słabszy niż wczoraj. O 8:35 euro kosztuje 4,4972 złotego, dolar 3,7079 złotego, frank 4,1664 złotego, zaś funt 5,1342 złotego.