Z początkiem maja na globalne rynki powrócił tryb risk-off, co ponownie podbija notowania dolara względem bardziej ryzykownych walut. Mamy wzrost napięcia w relacjach USA-Chiny po tym, jak amerykańska administracja wysnuła oskarżenia wobec Chińczyków, jakoby byli odpowiedzialni za pandemię koronawirusa.
Oficjalnie żadne dowody nie zostały jednak przedstawione. Niemniej Trump otwarcie powiedział o możliwości nałożenia karnych ceł i trudno jednoznacznie ocenić, na ile te groźby mogą znaleźć potwierdzenie w rzeczywistości, a na ile są tylko elementem kampanii wyborczej. Zwłaszcza, że powrócił też wątek potencjalnego nie wywiązywania się Chin z zobowiązań wynikających z umowy handlowej.
W poniedziałek najsłabsze są tzw. scandies, czyli waluty z krajów skandynawskich takie jak korona szwedzka i norweska, a jedyną walutą, która zachowuje się lepiej niż dolar, jest japoński jen.
W Azji nastroje były dzisiaj słabsze po tym, jak pierwszy raz od kilkunastu lat doszło do wymiany ognia w tzw. strefie zdemilitaryzowanej pomiędzy Koreą Północną, a Południową. Stało się to dzień po tym, jak Kim Dzong Un pojawił się publicznie zaprzeczając wcześniejszym pogłoskom o swojej śmierci.
Motorem do wyraźniejszych zmian trendów na rynkach finansowych są te informacje, które niosą ze sobą zaskoczenie i zmieniają (a nieraz wywracają) dotychczasowy porządek. Odgrzewanie wątku Chin, jako kraju odpowiedzialnego za "niepowodzenia" USA w tak trudnym dla globalnej gospodarki momencie, w jakim jesteśmy teraz, wydaje się być fatalnym posunięciem amerykańskiej administracji. Miejmy nadzieje, że to tylko element gry wyborczej, a realne restrykcje w postaci nałożenia karnych ceł i innych restrykcji, będą ostatecznością.
Niemniej na rynki już wkradła się niepewność, a znana sprzed kilku tygodni "karuzela spadków", być może została już ponownie uruchomiona. Rewelacje ekipy Trumpa zbiegły się z faktem publikacji słabszych wyników przez technologicznych gigantów (Apple'a i Amazon'a), oraz zdyskontowaniem faktu planów częściowego znoszenia gospodarczych ograniczeń nałożonych przez pandemię koronawirusa.
Teraz rynki może czekać rozczarowanie tym, że przyniosą one niewielką poprawę - konsumpcja nie wzrośnie za sprawą zniesienia obostrzeń, a dopiero wtedy, kiedy pojawią się konkretne szczepienia na COVID-19.
Marek Rogalski, DM BOŚ
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz newsa, zdjęcie, filmik? Wyślij go nam na #dziejesie