Złoty wciąż pozostaje pod presją. We wtorek kurs euro oscylował w okolicach 4,50-4,51. Do końca roku sytuacja nie powinna się mocno zmienić. Nie wszystkie tematy zostały jeszcze domknięte, a niektóre potoczyły się nie w tą stronę, co oczekiwano.
Obecny sentyment to nadal pokłosie obaw związanych z nową odmianą koronawirusa. Miało być już lepiej, a tymczasem rynkom przyszło ponownie zmagać się z niewidzialnym wrogiem, kolejną odmianą wirusa. Wszyscy czekają więc na informacje, czy stosowane obecnie szczepionki będą w stanie pokonać nowy szczep COVID-19.
Czytaj więcej: NBP dalej osłabia złotego. Ma to sens? Prognozy na 2021 rok zakładają niższe kursy walut
Rynki nadal będą więc skupiać się na wszelkich doniesieniach dotyczących "nowego koronawirusa", który skutecznie zdołał przysłonić optymizm wynikający z bodźców fiskalnych i zatwierdzenia szczepionki Pfizera i BionTechu przez europejskie organy regulacyjne. Do tego D.Trump wciąż nie podpisał przyjętego przez Kongres pakietu stymulacyjnego.
Kolejnym nierozwiązanym tematem jest Brexit. Ustalony termin uzgodnienia warunków na jakich będzie funkcjonował handel po opuszczeniu UE przez Wielką Brytanię zbliża się już dużymi krokami, a żadna ze stron nie chce ustąpić w kluczowych punktach spornych.
Tak naprawdę trudno jest uwierzyć, że mogłoby dojść do bezumownego "rozwodu", stąd nie jest wykluczone, że przy braku konsensusu okres przejściowy mógłby zostać wydłużony poza 31 grudnia 2020 roku, bądź - jak często w polityce bywa - strony wypracują akceptowalne dla siebie warunki przysłowiowo "za pięć dwunasta".
Czytaj więcej: Zamknięcie galerii handlowych widoczne w statystykach. Sprzedaż detaliczna spadła, ale mniej od prognoz
Niemniej utrzymująca się niepewność, co do formy Brexitu połączona z atakiem nowego szczepu wirusa na Wielką Brytanię, sprawiają, że notowania brytyjskiego funta podlegają sporym wahaniom.
W najbliższych dniach krajowi inwestorzy zerkać mogą też w stronę NBP, który poprzez interwencję na rynku ewidentnie zasygnalizował, gdzie chciałby widzieć notowana złotego. Nie do końca jest jasne, jaki inny cel (oprócz samego osłabienia rodzimej waluty) chciał osiągnąć bank centralny nieoczekiwanie interweniując na rynku (mówi się, że mogło też chodzić o poprawę wyniku), niemniej pokazał, że też jest graczem na rynku i w każdej chwili może do niego dołączyć.
Mając to na uwadze, przy ewentualnej poprawie nastrojów globalnych, inwestorzy mogą powstrzymywać się od wyraźnego umacniania złotego, obawiając się kolejnych "wizyt" NBP. W rezultacie w perspektywie końca roku notowania EUR/PLN powinny oscylować w okolicach preferowanego przez NBP poziomu 4,50 przy ryzyku osłabienia złotego.
Autor: Joanna Bachert, PKO BP