Podczas sesji europejskiej w poniedziałek kurs złotego utrzymywał notowania w okolicach 4,51 za euro i dopiero pod koniec dnia wraz powrotem kursu eurodolara do 1,22 spadł do blisko 4,49.
Inwestorów niepokoi nowy szczep koronawirusa szerzący się w Wielkiej Brytanii (w poniedziałek kraj został "odcięty” od reszty Europy, na kilka dni przed planowanym ostatecznym wyjściem z Unii Europejskiej) i który zaczyna przedostawać się już na inne regiony nie tylko Europy.
Informacje o nowym szczepie, który ma być o 70 proc. bardziej zakaźny od wcześniejszego, pociągnęły w dół giełdy, także w Europie Środkowej - Warszawa i Praga w ciągu dnia notowały największe dzienne spadki od końca października.
Nawet coraz bliższy pakiet fiskalny w USA, czy zatwierdzenie szczepionek Pfizera i BionTechu w UE nie zdołały osłabić strachu przed nową mutacją koronawirusa. Niepewność i nerwowość na rynkach zwiększa bowiem brak potwierdzonych informacji, czy na nową odmianę wirusa SARS-CoV-2 będą skuteczne obecnie stosowane szczepionki.
O skali obaw świadczyć może silny wzrost tzw. rynkowego indeksu strachu VIX, który chwilowo przełamał poziom 31, osiągając najwyższy pułap od pierwszych dni listopada. Rynki były przekonane, że wszystko zmierza w dobrym kierunku i że wkrótce globalna gospodarka wróci na dobre tory, a tymczasem wirus mutuje i może zagrażać oczekiwanemu szybkiemu jej odbiciu.
W poniedziałek, GUS opublikował dane o sprzedaży detalicznej, które przy obecnej podwyższonej awersji do ryzyka, choć okazały się silniejsze niż zakładał rynek, nie znalazły przełożenia na notowania złotego.
Niemniej warto wspomnieć, że w listopadzie dzięki wzmożonej sprzedaży internetowej, ogólny poziom sprzedaży detalicznej spadł o 5,3 proc. rok do roku wobec -7,4 proc. oczekiwanych.
Nie jest wykluczone, że ubiegły miesiąc mógł być – jak to określili ekonomiści PKO BP - lokalnym dołkiem aktywności konsumentów, bowiem w grudniu, po otwarciu centrów handlowych, obserwuje się typową przedświąteczną gorączkę zakupową, która potwierdza, że odroczony popyt jest relatywnie szybko zaspokajany, nawet w sytuacji prawdopodobnie skromniejszego niż w poprzednich latach świętowania Bożego Narodzenia.
Tym samym, przy solidnych danych produkcyjnych oraz lepszych od oczekiwań wynikach sprzedażowych nie jest wykluczone, że PKB w IV kwartale może być wyższe od oczekiwanego obecnie minus 4-5 proc. rok do roku.
W tym tygodniu, krótszym ze względu na przerwę świąteczną, w centrum uwagi inwestorów nadal pozostawać będą kwestie pandemiczne. Wciąż obserwowane będą też negocjacje dotyczące Brexitu, szczególnie teraz kiedy Wielka Brytania została odizolowana od Europy, a zamknięcie przez Francję przejazdu tunelem ograniczać będzie możliwości robienie zapasów na styczeń.
W kalendarzu na najbliższe dni znajduje się też sporo danych amerykańskich, z których najważniejsze to zaplanowane na środę dane o listopadowych dochodach i wydatkach gospodarstw domowych oraz o inflacji PCE.
W kraju nie mamy już zaplanowanych żadnych publikacji, w pamięci inwestorów pozostawać może jednak piątkowa interwencja NBP ograniczająca pokusę, aby ponownie zacząć umacniać złotego, przy sprzyjających warunkach.
W poniedziałek działania interwencyjne NBP w celu osłabienia złotego potwierdził drugi z członków RPP (Eryk Łon), wskazując, że interwencje walutowe są możliwe dlatego, że Polska posiada własną walutę i w związku z powyższym ma prawo do prowadzenia własnej polityki pieniężnej. W końcówce roku kurs złotego wobec euro powinien pozostawać w okolicach 4,50.
Autor: Joanna Bachert, PKO BP