We wczorajszym komentarzu pisałem, że sierpniowe dane z amerykańskiego rynku pracy oznaczają rynkowy status quo. Jedyne namacalne "zagrożenie" w postaci zmniejszenia dodruku przez Fed znów zostało odsunięte, a zatem tak daleko posunięta już hossa może być kontynuowana.
Wczoraj europejskie rynki mocno rosły, a notowane kontrakty na amerykańskie indeksy znów zaliczyły rekordy. Co ciekawe działo się to przy nieco zyskującym dolarze, co było jednak tylko niewielką realizacją zysków po sporym osłabieniu z poprzedniego tygodnia.
Mocno rosły ceny akcji w Warszawie i nie przeszkodziły im nawet słowa prezesa NBP, tłumiącego nadzieje na szybkie podwyżki stóp procentowych w odpowiedzi na coraz wyższą inflację.
Z jednej strony oczywiście polityka zerowych stóp przy tak wysokiej inflacji zmusza oszczędzających do szukania alternatyw, co z kolei w oczywisty sposób pomaga giełdzie, z drugiej, po publikacji inflacji banki zyskiwały przecież "dyskontując oczekiwaną podwyżkę stóp" (która pomogłaby ich marżom).
Jest to kolejny przykład, iż na tym etapie hossy inwestorzy widzą w zasadzie tylko dobre informacje. Zaszkodziło to nieco złotemu i może oznaczać, że w przypadku ewentualnego ochłodzenia globalnych nastrojów, szybko odda ostatnie zyski.
Dobrą informacją jest natomiast fakt, iż w sierpniu chiński handel był na rekordowych poziomach, odzwierciedlając mocny popyt z USA i Europy. Te dane były w zasadzie najważniejszą dziś publikacją. O 11:00 opublikowany będzie jeszcze indeks ZEW (oczekiwana jest wartość 31 punktów).
O 7.50 euro kosztuje 4,5272 złotego, dolar 3,8122 złotego, frank 4,1680 złotego, zaś funt 5,2734 złotego.