Ubiegły tydzień przyniósł wyraźne osłabienie złotego. Złoty zakończył go w okolicach 4,55 za euro. W ostatnich dniach złoty chwilowo przełamał już opór na poziomie 4,56 za euro.
Kurs złotego wobec dolara, po teście 3,90, piątek zamknął przy 3,879. Natomiast kurs złotego wobec franka szwajcarskiego kieruje się do 4,5-miesięcznego szczytu z września, na poziomie tuż powyżej 4,26.
Obok złotego na wartości tracą też inne waluty krajów Europy Środkowej (czeska korona, węgierski forint, czy rumuńska leja). Na wartości zyskują zaś waluty "bezpiecznych przystani”. W ostatnich dniach eurodolar zszedł na krótko do poziomu 1,169.
Rosnące obawy o ekonomiczne skutki drugiej fali pandemii osłabiają apetyt na aktywa uznawane za bardziej ryzykowne. Jeszcze niedawno rynki żyły w przeświadczeniu, że kolejnego lockdownu nie będzie, bo żadnego kraju na to nie stać. Z dnia na dzień mamy jednak gwałtowny wzrost zachorowań na koronawirusa.
Sytuacja epidemiczna jest zatem daleka od stabilnej i to zaczęło nasuwać pytanie, czy to co według rynków miało być niemożliwe (czyli powrót obostrzeń z wiosny) już niedługo nie stanie się rzeczywistością. Wszyscy zdają sobie sprawę, że ponowne, pełne ograniczenia, które byłyby utrzymywane przez kilka tygodni, negatywie wpłynęłyby na ożywienie, które i tak zaczęło już "siadać”.
Wszyscy więc liczą się z tym, że w tym kwartale wiele ważnych gospodarek nie wzrośnie, tak jak się spodziewano, kiedy ustępowała pierwsza fala zakażeń i zaczęto je "otwierać”. Ze strony bankierów centralnych od kilku tygodni widać nawoływania w stronę polityków, aby to teraz oni wykazali się większą wolą wsparcia i zaczęli wdrażać kolejne pakiety fiskalne.
W tym tygodniu o pomoc polityków apelował Kashkari, przewodniczący Banku Rezerw Federalnych z Minneapolis, zdaniem którego bez dalszej pomocy dla bezrobotnych Amerykanów i firm ożywienie gospodarcze w USA wyraźnie spowolni i zostanie stłumione, jeśli nie - jak to określił – "zmiażdżone”. Zaapelował więc do ustawodawców i prezydenta Donalda Trumpa o poważne potraktowanie problemu, a nie wykorzystywanie go do prowadzenia "manewrów politycznych”.
Po rozczarowujących danych z rynku pracy, które potwierdziły, że amerykański rynek pracy złapał zadyszkę, a ożywienie straciło impet, w piątek rynki czekały na publikację danych sprzedażowych. Te zaskoczyły pozytywnie, wskazując na wzrost o 1,9 proc. miesiąc do miesiąca (5,5 proc. miesiąc do miesiąca bez samochodów).
Dane pozwoliły chwilowo nieco odetchnąć inwestorom, ale ten pozytywny obraz zakłócił niespodziewany spadek produkcji przemysłowej (-0,6 proc. miesiąc do miesiąca, to pierwszy spadek produkcji do pięciu miesięcy). Wychodzenie amerykańskiej gospodarki z kryzysu jest nierówne.
Nadal utrzymująca się na rynkach niepewność będzie powodowała, że w najbliższych dniach tendencja do słabszego złotego może się nadal utrwalać. W tym tygodniu rynki poznają dane (m.in. PMI z US/Eurolandu/Wielkiej Brytanii), które prawdopodobnie podkreślą wzrost ryzyk z tytułu pandemii, podsycając awersję do ryzyka.
Krajowe publikacje (produkcja przemysłowa i sprzedaż detaliczna) raczej nie odwrócą uwagi rynku od sytuacji epidemicznej w kraju i nie pomogą złotemu. Chwilowy ruch złotego do 4,60 za euro w najbliższych dniach nie jest więc wykluczony.
Joanna Bachert, PKO BP