W ostatni dzień sierpnia relatywnie niewiele działo się na rynkach, ale dużo dzieje się w gospodarce. Docierają do nas dane, które coraz bardziej kwestionują dyskontowany przez rynek scenariusz trwałego ożywienia. W Polsce jednak publikacją dnia były wstępne dane o sierpniowej inflacji.
Na rynku walutowym reakcja na dane o inflacji historycznie często zależała od grupy, do której zaliczana był kraj. Zastanówmy się przez chwilę – jak powinien zareagować kurs waluty, jeśli inflacja rośnie szybciej niż oczekiwano?
Szybszy wzrost cen oznacza, że przy niemienionym kursie krajowe ceny stają się (relatywnie) wyższe niż zagranicą, toteż kurs waluty krajowej powinien się osłabić, aby tę nowopowstałą różnicę skorygować. Tak często dzieje się w przypadku walut rynków wschodzących, gdzie dość wysoka inflacja jest normą.
Jednak w przypadku rynków rozwiniętych wyższa inflacja bardzo często prowadzi do umocnienia kursu waluty (a zatem ceny krajowe stają się relatywnie jeszcze wyższe). Dlaczego?
Inwestorzy wierzą bowiem w determinację banku centralnego do utrzymania siły nabywczej pieniądza, który w reakcji zaostrza kurs polityki pieniężnej. To po pierwsze przyciąga kapitał spekulacyjny (wyższe rynkowe stopy procentowe), a po drugie ma sprawić, że inflacja w dłuższym okresie zostanie skorygowana.
Wczoraj po publikacji inflacji w Polsce na poziomie 5,4 proc. rok do roku – najwyżej od 20 lat i powyżej oczekiwań rynku - złoty wyraźnie się umocnił. Faktem jest, że od początku tygodnia waluty rynków wschodzących generalnie zyskują po gołębim wystąpieniu szefa Fed w Jackson Hole (który swoją drogą konsekwentnie odmawia jakiejkolwiek reakcji na rosnącą inflację w USA).
Tym niemniej złoty zyskiwał wyraźnie mocniej, a kurs złotego wobec euro znalazł się najniżej od niemal dwóch miesięcy. Jednocześnie mocno rosły ceny akcji banków na GPW. Rynek jest przekonany, że tym razem wreszcie dojdzie do podwyżki stóp procentowych. Czy tak się rzeczywiście stanie?
Rynek dał RPP ewidentny kredyt zaufania
Pierwsze wypowiedzi przedstawicieli RPP są niejednoznaczne i musimy poczekać na przekaz najlepiej prezesa Glapińskiego. Podwyżka w Polsce jest już i tak dalece spóźniona.
Choć nie znamy szczegółów sierpniowej inflacji widać, że presja inflacyjna jest szeroka i nawet jeśli w przyszłym roku inflacja spadnie ze względu na efekty bazy (m.in. wzrost cen paliw nie będzie tak dynamiczny, z inflacji znikną też podwyżki czynszów, a ewentualne kolejne powinny być mniejsze), może to nie wystarczyć do sprowadzenia jej do celu. Rynek dał RPP ewidentny kredyt zaufania.
Na rynkach globalnych nie działo się wiele, choć napływające dane zdają się potwierdzać, że szczyt ożywienia jest już za nami – wskaźnik nastrojów Conference Board w USA spadł najniżej od marca, cofnął się wskaźnik Chicago PMI (a jednocześnie wzrost kosztów firm był najwyższy od 1979 roku), niższe są wskaźniki PMI z Australii, Indii i drugi wskaźnik usługowy z Chin.
Dla rynków jednak najważniejszy będzie dziś raport ADP (14.15), będący szacunkiem zmiany ilości miejsc pracy w sektorze prywatnym – to kluczowy szacunek przed piątkowym NFP, który z kolei może być decydujący dla kolejnej decyzji Fed. O 8.25 euro kosztuje 4,5260 złotego, dolar 3,8363 złotego, frank 4,1774 złotego, zaś funt 5,2752 złotego.