Koniec roku to zwykle okres pustego kalendarza wydarzeń i często jednocześnie sporych zmian notowań rynkowych. To efekt niskiej płynności, wobec której mniejsze zlecenia wystarczają do wywołania sporego ruchu ceny. Tym razem szczególnie dużo działo się na rynku kryptowalut.
Sytuacja na rynku Bitcoina przypomina tę sprzed trzech lat, tylko cena jest niemal o 10 tys. dolarów wyższa. W niedzielę cena przekroczyła przez moment 28 tys. dolarów, a jednocześnie symboliczne 100 tys. złotych. W poniedziałek rano bitcoin jest notowany po niecałe 27 tys. dolarów.
- Zwolennicy kryptowaluty argumentują, że w czasach, gdy banki centralne nie dbają już o wartość pieniądza, a rosnąca ilość regulacji wzbudza coraz większą nieufność do tradycyjnego systemu finansowego, Bitcoin (i po części inne kryptowaluty) stają się realną alternatywą - ocenia Przemysław Kwiecień, główny ekonomista XTB.
- Dodatkowo formalnie zainteresowanie Bitcoinem deklaruje coraz większa ilość instytucji finansowych. Problem w tym, że podobne deklaracje i hasła słyszeliśmy przed trzema laty i nie uchroniło to ceny Bitcoina przed załamaniem. Co więcej, od tamtego momentu skala wykorzystania kryptowaluty w realnej gospodarce... zmalała - dodaje.
Zwraca również uwagę, że na rynkach po świętach również dominuje optymizm. Kontrakty na amerykańskie indeksy znów są na historycznych maksimach, świętując kompromis w sprawie Brexitu i podpisanie przez Trumpa pakietu stymulacyjnego.
Rynki niespecjalnie przejęły się informacjami z Japonii, gdzie rozczarowała produkcja (podobnie jak cała seria danych z USA przed świętami), a rząd zapowiedział zamknięcie granic do końca stycznia. Dlaczego zatem złoty miałby się przejmować rozpoczętym właśnie 3-tygodniowym okresem lockdownu? W poniedziałek po godz. 9.00 euro kosztuje 4,485 złotego, dolar 3,665 złotego, zaś frank szwajcarski 4,123 złotego.