- Dla złotego ten tydzień jest bardzo słaby. Notowania dolara w ekspresowym tempie wzrosły o 15 groszy, ale złoty tracił też mocno względem euro, a frank był wczoraj najdroższy od maja - wylicza Przemysław Kwiecień, główny ekonomista Domu Maklerskiego XTB.
Rynkowi obserwatorzy podkreślają wzrost niepewności wśród inwestorów, który objawia się ucieczką kapitału do tzw. bezpiecznych przystani. Tracą na tym bardziej ryzykowne waluty, takie jak choćby złoty. W efekcie kursy wymiany poszły mocno w górę.
Czytaj więcej: Inwestorzy giełdowi chorzy na punkcie koronawirusa. To szaleństwo może mieć poważne powikłania
Jeszcze na początku tygodnia na foreksie można było kupić euro po 4,45 zł, a w ostatnich kilkunastu godzinach kurs przebił 4,56 zł. Tak dynamicznego wzrostu w skali tygodnia nie było do marca, gdy na rynkach mieliśmy panikę wywołaną pierwszą falą koronawirusa.
Jeszcze więcej, bo o 13 groszy od poniedziałku podrożał dolar. Wrócił tym samym do poziomu z lipca, czyli 3,90 zł. Zdaniem analityków warto zwracać baczną uwagę na ruchy na dolarze, bowiem pogłębiający się kryzys może podbijać notowania amerykańskiej waluty.
Z niepokojem na wykresy zerkają też kredytobiorcy spłacający zobowiązania we frankach. Jeszcze na początku września mogli wymienić złotówki na franki po kursie 4,04. W poniedziałek było to już niecałe 4,13 zł, a w piątek za szwajcarską walutę trzeba dać 4,21 zł.
Tylko w związku ze wzrostem kursu w ciągu niecałego miesiąca, rata kredytu we frankach może być wyższa o około 4 proc.
Ciekawie jest też na funcie. Brytyjska waluta znowu może być po 5 zł. Od tego okrągłego poziomu dzielą nas niecałe 2 grosze. Do szczytów z kwietnia (5,20 zł) jeszcze trochę brakuje, ale przy kilkunastu groszach wzrostu tylko w tym tygodniu, nie musi to być odległa perspektywa.
- Duży ruch na walutach spowodowany jest głównie redukcją ekstremalnego pozycjonowania. Było ono wynikiem podejścia wielu inwestorów na zasadzie "hulaj dusza, piekła nie ma". Skoro Fed dostarcza nieograniczoną ilość dolarów, warto obstawiać osłabienie dolara i wzrost wycen ryzykownych aktywów. Teraz mamy odwrotną sytuację - zauważa Przemysław Kwiecień.
Eksperci mówią o niechęci inwestorów do podejmowania ryzyka. Skąd ta awersja? M.in. z obaw o konsekwencje gospodarcze rosnącej liczby chorych na koronawirusa. Wystarczy wspomnieć o nowym rekordzie w Polsce - w piątek przybyło 1587 nowych chorych.
- To czego boją się rynki to nie same statystyki zachorowań, ale wynikające z nich restrykcje. Już teraz są one zaostrzane w Wielkiej Brytanii i Hiszpanii, choć na razie punktowo - wskazuje ekspert XTB.
- Można sobie jednak wyobrazić scenariusz, kiedy właśnie rozpoczęta jesień powoduje kilkukrotny wzrost zachorowań i w efekcie rządy zaczynają panikować. Oczywiście nie musi się tak stać, ale to ryzyko wydaje się obecnie najpoważniejszym dla rynków, w tym dla złotego - ostrzega.