Za nami jeden z ciekawszych tygodni na rynku walutowy. Po kilkutygodniowej konsolidacji kurs złotego wobec euro wybił się dołem z kanału 4,45-4,50, a w czwartek zszedł chwilowo poniżej 4,42.
To skokowe umocnienie złotego wyraźnie pokazało, jak kwestia potencjalnego weta dotyczącego unijnego budżetu ciążyła na naszej walucie, ograniczając złotemu pole do wyraźniejszego skorzystania z rynkowej poprawy apetytu na ryzyko.
W piątek, podczas lekkiej realizacji zysków, kurs złotego powrócił pod 4,45 za euro. Trzeba bowiem brać pod uwagę, że pozostałe ryzyka na rynku jak fatalne statystyki pandemii (w Niemczech twardy lockdown od 16 grudnia) oraz ciągły impas dotyczący Brexitu (premier Johnson nakazał przygotować się na brak porozumienia wciąż podkreślając, że dotychczasowa propozycja unijna nie jest korzystna dla Wielkiej Brytanii) wciąż istnieją.
Nadal też nie ma zgody na udzielenie kolejnego wsparcia gospodarce amerykańskiej, gdzie politycy spierają się zarówno co do wielkości pakietu, jak i jego szczegółów, podczas gdy 21 grudnia Kongres rozpoczyna świąteczną przerwę.
Niemniej, dzięki porozumieniu państw Unii Europejskiej w kwestii budżetu, co jednocześnie dało zielone światło dla uruchomienia Funduszu Odbudowy, złoty pozostaje obecnie najmocniejszy względem euro od początku września.
Dodatkowo pomagają mu wciąż wysokie notowania euro na rynku głównej pary walutowej. W ostatnich dniach wspólną walutę wspierały nie tylko pozytywnie rozwiązane kwestie budżetowe UE, ale też brak wyraźnego akcentu podczas posiedzenia Europejskiego Banku Centralnego (EBC), że obecne notowania euro względem dolara są za wysokie.
Lagarde podkreśliła jedynie, że silne euro wpływa na obniżanie cen, a tym samym poziomu inflacji w strefie euro, która nadal utrzymuje negatywne poziomy. Prezes banku powstrzymała się jednak od werbalnej interwencji, jak to miało miejsce pod koniec wakacji, a jedynie podkreśliła, że EBC będzie kurs bacznie obserwował, ale nie ma określonego celu w zakresie jego poziomu.
Ogólnie, decyzje podjęte podczas grudniowego posiedzenia zostały przez rynek odebrane lekko jastrzębio. EBC nie zrobił nic czego nie oczekiwał rynek, jednocześnie zakładając, że wskaźnik inflacji HICP w horyzoncie prognozy dojdzie w 2023 roku do poziomu 1,4 proc. (a wskaźnik bazowy do 1,2 proc.), co jest zdecydowanie poniżej celu inflacyjnego, określonego jako blisko, ale poniżej 2 proc. Ponieważ EBC nawet nie zasugerował brania pod uwagę jeszcze niższych stóp procentowych, dał tym do zrozumienia, że jest to dla niego decyzja ostateczna.
Mamy więc nadal wysoko kurs eurodolara, co wraz z uzgodnionym budżetem UE zdejmuje ze złotego ryzyko silnej przeceny w perspektywie końca roku. Niemniej nadal nie ma porozumienia ani w kongresie USA, ani na linii UE-UK. Stąd w najbliższych dniach obydwie te kwestie nadal pozostawać będą w centrum uwagi rynków.
Ponadto w tym tygodniu decyzyjne posiedzenie odbędzie amerykańska Rezerwa Federalna (15-16 grudnia). Inflacja w USA wciąż pozostaje poniżej poziomu akceptowalnego przez Fed (w listopadzie wskaźnik CPI utrzymał poziom sprzed miesiąca 1,2 proc. rok do roku, a bazowy CPI 1,6 proc. rok do roku) na poziomie blisko, ale poniżej 2 proc.
To powoduje, że na rynku nasilają się oczekiwania na dalsze łagodzenie polityki pieniężnej, szczególnie, że z publikacji protokołu z ostatniego posiedzenia Fedu wynikało, że członkowie komitetu decyzyjnego zastanawiają się nad możliwością skupu obligacji na dłuższym końcu krzywej dochodowości.
Obok wydarzeń globalnych sporo ważnych pozycji zawiera też lokalny kalendarz makroekonomiczny na ten tydzień, w tym dane inflacyjne, produkcyjne i z rynku pracy. Choć Rada Polityki Pienięznej nadal podkreśla niepewność co do perspektyw gospodarki, to po wypowiedziach jej członków widać, że nie są oni skłonni do dalszych obniżek, a nawet niektórzy (jak Łukasz Hard, czy Jerzy Kropiwnicki) mówią o możliwych podwyżkach stóp, powołując się na prawdopodobny wzrost inflacji.
W ocenie Harda inflacja w Polsce w 2021 roku będzie wyższa niż wynikała z ostatniej projekcji NBP, ze względu na ożywienie wzrostu gospodarczego i możliwe skrócenie łańcucha dostaw. Kropiwnicki zwraca zaś uwagę na uregulowania UE dotyczące opłat klimatycznych, decyzje rządu dot. opłat cukrowych oraz wzrost wynagrodzenia minimalnego. Dane inflacyjne nie będą więc miały dużego wpływu na rynek, zakładając że okażą się zgodne z oczekiwaniami rynkowymi.
Z kolei dane dotyczące rynku pracy powinny pokazać siłę gospodarki, choć głównie ze względu na tarczę antykryzysową, która zniechęca firmy do zwolnień. Pozytywne zaskoczenie może przynieść natomiast produkcja przemysłowa. Biorąc pod uwagę pozytywne niespodzianki dotyczące danych z Niemiec (+ 3,2 proc. rok do roku plus solidna rewizja w górę poprzedniego odczytu produkcji przemysłowej, czy + 2,9 proc. miesiąc do miesiąca wzrost zamówień przemysłowych) można przypuszczać, że nasza produkcja również radzi sobie całkiem dobrze jak na obecne czasy pandemiczne, głównie poprzez zamówienia eksportowe. W rezultacie oczekuje się, że listopadowa produkcja przemysłowa znacząco odbije po tym jak miesiąc wcześniej wzrosła o 1 proc. rok do roku i jak zakładają ekonomiści PKO BP wyniesie 4,1 proc. rok do roku.
Joanna Bachert, PKO BP