Jeszcze dokładnie tydzień temu oficjalny kurs euro utrzymywał się poniżej 4,50 zł. Ten, kto wybierając się na wakacje zagraniczne liczył na jeszcze niższą cenę, mocno się zawiódł. Z kolei foreksowi inwestorzy, którzy też liczyli na spadki, są po tygodniu na dużym minusie. We wtorek w południe kurs przekraczał 4,57 zł.
Jak zauważają ekonomiści mBanku, złoty w relacji do euro jest najsłabszy od początku maja. Tylko w ostatnich godzinach kurs wymiany podskoczył o blisko 2 grosze, przebijając ostatni szczyt notowań z połowy czerwca.
Kiepska seria złotego trwa już dłuższy czas. Wtorek jest szóstym dniem (roboczym) z rzędu, gdy euro drożeje. Z tym, że akurat teraz wyróżnia się tym także na tle innych walut.
- Wtorkowe statystyki wypadają słabo. Polska waluta jest najsłabsza w zestawieniach z dolarem. A w poniedziałek wypadała najgorzej w regionie - zauważa Marek Rogalski, ekspert Domu Maklerskiego BOŚ.
Koronawirus straszy
Powód? Ekonomista wskazuje na globalną niepewność związaną z dalszym rozprzestrzenianiem się wariantu Delta koronawirusa i nawrotem restrykcji z jednej strony. A z drugiej z potencjalnymi zmianami w polityce amerykańskiego banku centralnego w najbliższych miesiącach.
Również ekspert Domu Maklerskiego TMS Konrad Białas uważa, że słabość złotego to wynik przejściowego wzrostu globalnej awersji do ryzyka. Jego zdaniem, wpływ ten nie powinien jednak utrzymywać się długo, choć przydałby się nowy impuls, który zainicjuje zwrot.
- Nie pomagają wakacyjne warunki płynnościowe i generalne opóźnienie, z jakim aktywa rynków wschodzących reagują na odbudowę apetytu na ryzyko - dodaje Białas.
Obserwatorzy rynku walutowego nie są za to jednomyślni w ocenie roli NBP w kontekście słabości złotego.
Marek Rogalski osłabienie polskiej waluty tłumaczy też "gołębimi" sygnałami płynącymi z NBP, sugerującymi utrzymywanie rekordowo niskich stóp procentowych. Według niego taka postawa banku sankcjonuje wysokie, ujemne, realne stopy procentowe.
Podzielone zdania
- Niektórzy obserwatorzy chcą iść na skróty w opisie sytuacji złotego i tłumaczą, że słabość to skutek podtrzymania gołębiego nastawienia RPP - kontruje Białas. Takie tłumaczenie uznaje za błąd.
- Po pierwsze nikt nie liczył na nagłą zmianę stanowiska RPP, a dokładnie prezesa Glapińskiego, więc nic, co prezes powiedział na piątkowej konferencji, nie mogło być zaskakujące dla uczestników rynku. Po drugie, mówimy o dziennych spadkach złotego o mniej niż ćwierć procenta. Jeśli podejście RPP jest tak szokujące, rewizja oczekiwań powinna być gwałtowna i znaczna - tłumaczy.
- Jakkolwiek perspektywa ujemnych realnych stóp procentowych na dłużej jest negatywnym czynnikiem dla złotego, ale w takim kontekście, że blokuje kurs euro przed szybkim powrotem pod 4,40 zł, a nie jako argument dla dodatkowego osłabienia - wskazuje.