Rejon Grindavík na Islandii od kilku dni budzi szczególne zainteresowanie sejsmologów. Doszło tam bowiem do kolejnej erupcji szczelinowej. W tym wypadku nie chodzi więc o wulkan, ale zjawisko i tak można uznać za wyjatkowe - z pęknięcia liczącego kilka kilometrów wydobywa się lawa.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Codziennie widzi pęknięcie w Ziemi. Polak o życiu na Islandii
Czy życie w regionie jest utrudnione? W rozmowie z money.pl zdradza to jeden z mieszkających na wyspach Polaków.
- Pęknięcie szczelinowe w okolicach Grindavík jest świetnie widoczne z drogi. A przemierzam ją codziennie, bo znajduje się na trasie z Reykjavík do Keflavík, gdzie znajduje się lotnisko. Jest oddalone o 50 km od stolicy, dlatego najwygodniejszy jest w tym wypadku transport samochodowy - mówi. - Ani droga, ani lotnisko nie są zamknięte. Wszystko funkcjonuje bez problemów - dodaje.
Lotnisko funkcjonuje normalnie
Wyjaśnia też, że Islandczycy i mieszkający na wyspie Polacy są do tego typu zjawisk przyzwyczajeni.
Nie utrudnia to nam codziennego funkcjonowania. Nie jest to też, w przeciwieństwie do tego, co czytam w mediach, najsilniejsza erupcja w ostatnich miesiącach. Ale trzeba przyznać, że Grindavík od jesieni jest miastem wymarłym. Zostało wysiedlone - wyjaśnia.
Pierwsi mieszkańcy wioski rybackiej zaczęli uciekać jesienią. Kolejna fala migracji miała miejsce w lutym. Nieliczni spośród grona 3800 osób, którzy wciąż mieszkają w okolicach, jak informują islandzkie media, obecnie mają wstęp na terytorium miasta. Policja stanowczo odradza, by zostali tam na noc. Powodem jest skażenie gazami wulkanicznymi. Wyprowadzić musieli się też właściciele lokalnych firm. Samo miasto nie zostało do tej pory zniszczone, chociaż kilka budynków spłonęło.
Rozmówca money.pl przyznaje, że lawa może zagrozić jednemu z popularniejszych wśród turystów obszarowi. - Zbliża się do Błękitnej Laguny, malowniczego kompleksu basenów termalnych - stwierdza mieszkaniec Islandii. Władze zdecydowały się ewakuować turystów przebywających w kurorcie.
Dodaje, że mieszkanie na wyspie ma swoje wielkie zalety. - Interesuje mnie ta tematyka i wielokrotnie byłem świadkiem jeszcze bardziej spektakularnych zjawisk - tłumaczy.
W podobnym tonie wypowiada się właściciel wypożyczali Yolo Campers.
Zjawiska wulkaniczne na Islandii są jak burze w Polsce. Miejscowi mieszkańcy są do nich przyzwyczajeni - mówi.
Przyznaje też, że turyści - w tym ci z Polski - są już chyba przyzwyczajeni do ekstremalnych zjawisk. - Wszelkiego rodzaju trzęsienia ziemi, rozlewająca się lawa, wszechobecny dym, tylko wzmacniania ją turystyczne doznania - tłumaczy. Wyjaśnia też, że jego turystyczna firma tylko na tego typu zjawiskach korzysta. - Trasy turystyczne prowadzące do miejsc erupcji są na ogół oblegane - wyjaśnia.
Silna erupcja na Islandii
W środę nasiliła się trwająca od miesięcy erupcja szczelinowa mająca miejsce na północ od Grindavík.
Długość rozpadliny szacowana jest na 3,4 km, ale może jeszcze ulec powiększeniu. Erupcję poprzedziły odczyty wskazujące na ogromne ciśnienie pod powierzchnią ziemi. - Od dłuższego czasu czekaliśmy na ten wybuch i to wielkie szczęście, że nastąpił właśnie teraz - wyjaśnia w rozmowie z Focus.de Jónsdóttir, geofizyk z islandzkiego instytutu meteorologicznego.
Benedikt Ófeigsson z instytutu meteorologicznego przekazał, że kilka godzin po rozpoczęciu erupcji z każdą sekundą ze szczeliny wypływało około 1000 metrów sześciennych lawy, co odpowiada objętości sporego basenu.