Środa przynosi nowe ponad 3-letnie minima notowań dolara. Za amerykańską walutę płaci się już poniżej 3,37 zł. To o 14 groszy mniej niż jeszcze 2 tygodnie temu. Niewspominając o tym, że dokładnie rok temu kurs wymiany przekraczał 4 zł.
Na dolarze skupia się większość ostatnich komentarzy analityków walutowych, którzy podkreślają jego niesamowitą słabość.
- W ciągu ostatnich 24 godzin skłonność inwestorów do wyprzedaży dolara nasiliła się, przyćmiewając wszystkie inne czynniki - wskazuje Konrad Białas, główny ekonomista TMS Brokers. Dodaje, że na rynku nie ma litości dla dolara, co objawia się tym, że jest wyceniany najniżej od ponad trzech lat i to nie tylko w relacji do złotego, ale i innych głównych walut świata.
M.in. brytyjski funt wybił się ponad 1,40 USD i jest najwyżej od czasu referendum w sprawie Brexitu.
O straconej wierze w dolara mówi także Arkadiusz Balcerowski z XTB. - Pomimo faktu, że w Stanach Zjednoczonych zakończyliśmy kilkudniowy okres paraliżu rządu federalnego, czynnik ten nie stanowił żadnego punktu zwrotnego dla notowań amerykańskiej waluty - zauważa anaityk.
Co więc stoi za słabością dolara? Według Marka Rogalskiego z DM BOŚ rynki znalazły właśnie nowy pretekst do wytłumaczenia tej tendencji. To komentarze ze strony oficjeli amerykańskiego rządu sugerujące, że Biały Dom nie będzie bronił polityki "mocnego dolara".
Przebywający na Forum Ekonomicznym w Davos sekretarz skarbu USA Steven Mnuchin oświadczył, ze słabszy dolar jest dobry dla handlu.
- Rynki obawiają się, że piątkowe przemówienie Donalda Trumpa w Davos może cechować wyraźny protekcjonizm będący elementem jego programu "America First", a USA będą chciały wykorzystać słabość dolara jako element wojny handlowej. Niewykluczone, że takie rozumowanie, to gruba przesada, ale rynek na razie nie chce się nad tym nadmiernie zastanawiać - komentuje Rogalski.