Wszystko wskazuje na to, że będzie to rekordowy rok w NBP pod względem sprzedaży monet i banknotów kolekcjonerskich. Bank dobrze pokazuje, jak można robić pieniądze sprzedając produkowane na własne zamówienie pieniądze.
Przypomnijmy, że NBP jako bank centralny ma wyłączne prawo emisji pieniądza (bicia monet i drukowania banknotów). Sprzedaje też kolekcjonerskie egzemplarze i w ostatnim czasie jest bardzo aktywny na tym polu. Ostatnie 9 miesięcy upłynęło na rekordowo dużej liczbie sprzedawanych przez bank monet i banknotów kolekcjonerskich.
Do tej pory do obiegu trafiły 22 kolekcje, a w kolejce czeka kolejne 5. Dla porównania rok wcześniej było ich o 10 mniej. Przed 2017 rokiem było ich maksymalnie 20 rocznie.
Jeśli wszystkie tegoroczne kolekcje się sprzedadzą, na rynek trafi w sumie bilon o wartości nominalnej 18 mln 908 tys. zł.
Kolekcjonerzy narzekają na ceny, a NBP liczy zyski
Nie są jeszcze znane ceny sprzedaży kolekcji, które dopiero przed nami, ale na podstawie szczegółowej charakterystyki i cen podobnych zestawów sprzed roku można szacować, że do kasy NBP powinno wpłynąć jeszcze około 16 mln zł. Jeśli dodać do tego sprzedaż za pierwsze dziewięć miesięcy, to wyjdzie w sumie blisko 122,5 mln zł.
Warto podkreślić, że taką kwotę zainkasuje NBP, jeśli sprzeda cały nakład monet i banknotów. Z tym jednak nie powinno być dużego problemu. Jak pokazał ostatni przykład banknotu o wartości nominalnej 19 zł, który był sprzedawany przez NBP za 80 zł, ustawiały się po niego długie kolejki.
Dla NBP to niemal czysty zysk. Cena jest bowiem wielokrotnie wyższa od nominału, czyli tego, ile monety lub banknoty są warte, gdy płacimy nimi w sklepie. Wyjątkowa pod tym względem była kolekcja 9 monet (jednogroszówka, dwugroszówka itd. aż do pięciozłotówki). Zestaw takich złotych monet był w sprzedaży za 23 tys. zł.
Wielu kolekcjonerów na ceny narzeka.
- Kto to widział, żeby płacić prawie 100 zł za banknot o nominale 19 zł - denerwuje się pan Stanisław. I mówi, że przed laty zdarzało się, że kolekcjonerskie egzemplarze sprzedawano po cenie nominalnej. - Teraz jest strasznie drogo - mówi. Ale kupuje, bo "to jednak unikatowy nominał".
- Kiedyś to było kolekcjonowanie. Monety wychodziły rzadziej, były ciekawsze i często kosztowały mniej. Nie trzeba było wydawać od razu kupy pieniędzy. Teraz to jest grzybobranie. Co miesiąc wychodzi kilka nowych monet, a te najlepsze są praktycznie tylko dla wybrańców - komentuje pan Leszek, kolekcjoner z Opola.
Za czym będą stały kolejki w 2020 roku?
Do końca roku jeszcze prawie trzy miesiące, a już wiadomo, jakie plany w stosunku do kolekcjonerów ma NBP na przyszły rok. W opublikowanym ostatnio harmonogramie i planie emisji znajdziemy 21 kolekcji. Nie zabraknie kontynuacji dobrze znanych serii (np. "Skarby Stanisława Augusta"), ale też pojawią się zupełnie nowe.
Dużym zainteresowaniem może cieszyć się 100-złotowa moneta o średnicy 2,1 cm upamiętniająca 10. rocznicę tragedii smoleńskiej. Do obiegu ma trafić już w marcu w nakładzie maksymalnie 1500 sztuk. Na razie nie znamy cen, ale podobne monety do tej pory NBP sprzedawał po około 1600 zł za sztukę. Dużo tańsze i łatwiej dostępne będą srebrne monety o 10-złotowym nominale. Na rynek ma trafić 14 tys. takich monet.
Czytaj więcej: NBP planuje zmianę stopu metalu w monetach groszowych
Kolekcjonerzy mogą już szykować pieniądze także na specjalną kwadratową monetę (klipa) z okazji setnej rocznicy urodzin Jana Pawła II. Nie zabraknie innych tematów bliskich obecnej władzy, czyli żołnierzy wyklętych (dwie kolekcje) czy 40. rocznicy powstania NSZZ "Solidarność". NBP wypuści także monetę z okazji Igrzysk Olimpijskich w Tokio.
W planie jest też druk banknotów kolekcjonerskich upamiętniających Bitwę Warszawską 1920 (nakład 50 tys. sztuk).
Każdy, kto nie chce wydawać dużych pieniędzy, może liczyć na dwa rodzaje pięciozłotówek, które będą sprzedawane według nominału. Po 1,2 mln sztuk takich monet trafi na rynek z wybitym Kościołem Mariackim i druga seria z Pałacem Branickich w Białymstoku.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl