O sprawie pisze "Rzeczpospolita", która przypomina, że w niedzielę Mateusz Morawiecki zapowiedział, że polski rząd wystąpi z notą dyplomatyczną do Niemiec w sprawie reparacji. To pierwszy krok, by ten temat pojawił się w obopólnych relacjach.
Jednak premier nie stwierdził, kiedy dokładnie to zrobi. Dziennik uważa, że może to być świadoma zagrywka, gdyż rząd – na rok przed wyborami – nie chciałby pokazać swojej nieskuteczności.
Niemcy utwardzają swoje stanowisko
"Rz" zapytała swoje źródła w Berlinie, jakie są szanse na to, by Niemcy podjęły debatę o reparacjach. Odpowiedź była jednoznaczna: szans na to nie ma żadnych, gdyż dla naszych sąsiadów sprawa ta jest zamknięta. Rządowe źródła podkreślają, że "polskie władze uderzają tam, gdzie nie ma drzwi, a jest tylko ściana". Choć dodają, że drzwi są, ale w innym miejscu.
Niemcy byłyby gotowe pokazać powagę, z jaką traktują swoją historyczną odpowiedzialność za krzywdy wyrządzone Polsce poprzez symboliczne gesty, jak pomnik w Berlinie poświęcony polskim ofiarom wojny, wsparcie humanitarne dla pozostających w potrzebie jeszcze żyjących ofiar niemieckiej okupacji czy udział w planowanych lub realizowanych projektach odbudowy, jak warszawskie pałace Saski i Brühla. Ale to nie jest możliwe w obecnej atmosferze, bo każdy taki gest byłby traktowany jako ustępstwo pod presją polskich władz – mówi dziennikowi rozmówca.
Odbudowa warszawskich pałaców to jeden ze sztandarowych pomysłów Prawa i Sprawiedliwości na politykę historyczną. Zgodnie z planami, pałace Saski i Brühla mają powrócić na mapę Warszawy do 2030 r. Inwestycja ta ma pochłonąć nawet 2,5 miliarda zł.
Polska domaga się reparacji
W czwartek 1 września, czyli w 83. rocznicę wybuchu II wojny światowej, przedstawiciele władz centralnych oraz partii Prawo i Sprawiedliwość przedstawili raport o szkodach poniesionych przez Polskę w wyniku napaści i okupacji nazistowskich Niemiec od września 1939 r. do maja 1945 r. Zgodnie z tym dokumentem suma polskich strat to ponad 6 bilionów 200 miliardów zł.
My nie obiecujemy, że będzie szybki sukces. My tylko mówimy, że jest polskim obowiązkiem, jest likwidacją pewnego braku, pewnej luki w naszej działalności jako suwerennego państwa to, że w końcu zgłaszamy coś, co powinno być zgłoszone dawno – przekonywał prezes PiS Jarosław Kaczyński.