Roczny przychód Todda Baldwina w 2020 r., kiedy jego historię opisał serwis CNBC, wynosił 615 tys. dolarów. To niemało, nawet jak na Stany Zjednoczone. Mężczyzna został milionerem dzięki obsesyjnemu oszczędzaniu i inwestowaniu w kolejne nieruchomości na wynajem. Kiedy kupił pierwszy dom, zostawił sobie tylko jeden pokój, a pozostałe wynajmował. W ten sposób - jak sam opowiadał - mieszkał całkiem za darmo. Zarabiał więc dzięki czynszom z wynajmu nieruchomości, stałej pracy w biznesie reklamowym i dorywczej, w charakterze "tajemniczego klienta".
To właśnie dzięki tej dodatkowej pracy Baldwin praktycznie nie płacił za wyjścia do kina, restauracji czy za zakupy spożywcze.
"Jest wiele firm, które chcą wiedzieć, jak radzą sobie ich pracownicy i jak rynek reaguje na ich produkty" - powiedział Todd Baldwin w rozmowie z CNBC.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Baldwin zatrudniał się jako taki "tajemniczy klient", kupował produkt lub usługę, a następnie wypełniał ankietę. To dodatkowe zajęcie przyniosło mu w ciągu kilku ostatnich lat 30 tys. dolarów.
Jeśli moi znajomi chcą iść do baru albo do kina, to zwykle czekam i szukam odpowiedniej oferty. Skoro i tak mam tam iść, to lepiej zrobić tak, żeby ktoś mi za to zapłacił - mówił Baldwin.
Jak twierdził milioner, dzięki pracy "tajemniczego klienta" on i jego żona wydają na zakupy spożywcze zaledwie kilkadziesiąt dolarów miesięcznie.
Niepotrzebne wydatki
Młody milioner oszczędza nie tylko na codziennych zakupach i rozrywce. W rozmowie z CNBC przyznaje, że nigdy nie ponosi "niepotrzebnych opłat za prowadzenie rachunku bankowego i karty kredytowej".
Choć ma kilkanaście kart kredytowych, to zawsze spłaca je w terminie w taki sposób, żeby bank nie naliczył mu żadnej dodatkowej opłaty.
Obsesja oszczędzania
Sposób, w jaki Todd Baldwin oszczędza pieniądze, graniczy z obsesją. Pomimo milionów dolarów na koncie długo jeździł kilkunastoletnim fordem focusem, a na palcu nosił gumową obrączkę za 12 dolarów.
W rozmowie z reporterami opowiada, jak planował z żoną założenie rodziny. Para myślała wtedy o zakupie większego samochodu, za 60 tys. dolarów.
- Po przeliczeniu postanowiliśmy, że przeznaczymy te pieniądze na coś innego. Wzięliśmy te 60 tys. i kupiliśmy nieruchomość na wynajem, która teraz przynosi 4 tys. miesięcznie - mówi.
- Właściwie to naprawdę fajnie jest móc coś kupić, a potem świadomie z tego zrezygnować - dodaje.