Nie milkną echa zaskakującej wypowiedzi prezesa NBP Adama Glapińskiego, który w ostatnim wywiadzie dla agencji Bloomberg wskazał, że należy się spodziewać dalszego, zdecydowanego wzrostu stóp procentowych w Polsce. Według jego słów "podwyżka może być zaskakująca i przekroczyć rynkowe oczekiwania".
W ten sposób szef banku centralnego dał jasny komunikat, że zamierza zdecydowanie walczyć z szalejącą inflacją. Niestety wzbudził też zasadne obawy wszystkich osób spłacających kredyty. Będą musieli liczyć się z potężnym uderzeniem w ich budżety domowe.
Miesięczna rata przeciętnego kredytu mieszkaniowego w porównaniu z październikiem 2021 (wtedy NBP zaczął podnosić oprocentowanie) może wzrosnąć od 675 do nawet 869 zł. Dodatkowy roczny koszt, jaki poniesie taki kredytobiorca w związku z walką z inflacją, można szacować na 8-10 tys. zł.
Prognozy dla stóp procentowych
Skąd takie szacunki? Z prognozowanych podwyżek stóp procentowych. Przypomnijmy, że jeszcze w październiku główna stawka w NBP wynosiła zaledwie 0,1 proc. Była rekordowo niska. Przez cztery ostatnie miesiące wzrosła do obecnych 2,25 proc. i nie ma wątpliwości, że będzie jeszcze wyższa.
Kilka tygodni wstecz wśród ekonomistów bankowych przeważała opinia, że w 2022 roku główna stopa procentowa dobije w okolice 3 proc. Po ostatnich danych o inflacji, która sięga już niemal 9 proc., oczekiwania wielu ekspertów podskoczyły do 4 proc. A po odważnych słowach prezesa NBP nie wyklucza się nawet 5 proc.
Ekonomiści Pekao w krótkim, ale konkretnym wpisie w mediach społecznościowych skomentowali słowa szefa banku centralnego w następujący sposób: "Etam 4 proc. Stopy NBP na 5 proc. to całkowicie realny scenariusz".
Nieco bardziej powściągliwi są ciągle ekonomiści Santandera, choć nie wykluczają, że stopy procentowe będą zmierzać w stronę 5 proc.
- Pod wpływem słów prezesa NBP zweryfikowaliśmy nasze wcześniejsze prognozy. Wcześniej oczekiwaliśmy 3,5 proc. do końca roku. Teraz nasz podstawowy scenariusz to 4 proc. - wskazuje w rozmowie z money.pl ekonomista Santandera Marcin Luziński.
Dodaje, że już na początku lutego powinniśmy zobaczyć podwyżkę na poziomie 0,5 pkt proc. W efekcie główna stawka oprocentowania sięgnie 2,75 proc.
- Powinniśmy brać poważnie słowa prezesa, choć trzeba przyznać, że jego komunikaty w ostatnich miesiącach były bardzo niespójne. Zakładam, że gdy mówił w wywiadzie o stopach wyższych, niż oczekuje rynek, miał na myśli ich docelowy poziom, który rynek wycenia już powyżej 4 proc. Dlatego też nie można wykluczyć nawet 5 proc., choć podchodzę do tych zapowiedzi ostrożnie - komentuje sytuację Luziński.
Słowa prezesa NBP komentują też politycy. Były minister gospodarki Janusz Piechociński, który słynie z podawania bardzo precyzyjnych statystyk, ostrzega, że gdybyśmy potraktowali poważnie zapowiedzi Adama Glapińskiego, stopy procentowe mogłyby osiągnąć taki poziom, przy którym raty niemal by się podwoiły.
Symulacja nowych rat kredytów
Sprawdziliśmy, jak może zmienić się rata dla przeciętnego kredytobiorcy. A za takiego należy uznać osobę, która pożyczyła z banku na mieszkanie około 300 tys. zł. Zazwyczaj okres spłaty ustalany jest na 25 lat. Marżę banku można przyjąć na poziomie 2,61 proc.
- Kredytobiorców czeka kolejny wzrost rat. W przypadku kredytu na kwotę 300 tys. zł na 25 lat, udzielonego w ostatnim czasie rata przy stopie ustalonej przez NBP w lutym na poziomie 2,75 proc. będzie o 445 zł wyższa niż w październiku 2021 roku - wylicza Jarosław Sadowski, analityk Expandera.
Ostrzega, że w kolejnych miesiącach mogą pojawić się kolejne podwyżki. Istnieje ryzyko, że stopa referencyjna NBP wzrośnie do 4 proc., a wtedy raty będą niemal o połowę wyższe niż kilka miesięcy wcześniej.
W analizowanym wyżej przypadku miesięczna rata w październiku wynosiła około 1400 zł. Przy 4-proc. stawce oprocentowania w NBP może podskoczyć do 2075 zł.
Gdyby na tym pułapie bank centralny nie poprzestał, każde kolejne 0,25 pkt proc. więcej na oprocentowaniu będzie oznaczać dodatkowe 50 zł do raty. W efekcie przy okrągłych 5 proc. miesięczna płatność do banku mogłaby wzrosnąć do 2268 zł.
Podsumowując, przy wzroście stóp procentowych w NBP do 4-5 proc., w skali roku z budżetu domowego na spłatę kredytu trzeba będzie wydać 25-27 tys. zł. W porównaniu z sytuacją sprzed października 2021 oznacza to dodatkowe 8-10 tys. zł rocznie.