Nic dziwnego, skoro większość cen i płac kształtowana była centralnie. Od władzy zależało wszystko. Dzięki temu rósł tzw. nawis inflacyjny a towarów było jak lekarstw... tzn. nie było.
W normalnej gospodarce inflacja kształtuje się w wyniku procesów rynkowych. Ceny rosną dlatego, że popyt na dane dobro jest większy niż dostępna podaż. Z takiej definicji zadowoleni byliby niektórzy rządzący, ponieważ zwiększająca się inflacja oznaczałaby wzrost popytu, oznaczający naszą chęć do konsumpcji, a pośrednio wzrost naszej zamożności. Można by więc wyciągnąć mylny wniosek o tym, że wzrost dobrobytu i wzrost inflacji jest ze sobą nierozerwalnie związany.
Byłoby tak tylko wtedy, gdyby ilość posiadanego pieniądza tożsama była z naszym bogactwem i dobrobytem. Gdyby pieniądzem było złoto, to rzeczywiście wzrost ceny danego towaru byłby możliwy tylko w określonych wypadkach, albo z uwagi na wzrostu zamożności i popytu, albo ze względu na zmianę upodobań konsumentów i wzrost popytu na dane dobro kosztem dóbr mniej chcianych.
Obecny system pieniądza papierowego, który nie ma swojego odpowiednika w złocie w skarbcu daje także inne możliwości pojawienia się inflacji. Jeśli wielkość pieniądza nie zależy od złota w skarbcu, a pieniądz sam w sobie nie jest wartością, to można pokusić się o zbyt dużą jego emisję w stosunku do przyrostu ogółu towarów i usług na rynku. Jeśli ilość pieniądza rośnie, to posiadający go są w stanie płacić za dane dobro więcej niż dotychczas. Jeśli wszyscy otrzymamy więcej „papierków” to wszyscy zgłosimy popyt na dane dobro i dla kogoś braknie towaru w sklepie. Sklep ma dwa wyjścia – albo sprzedać cały towar i się zamknąć do czasu nowej dostawy – wariant socjalistyczny, albo podnieść ceny – wariant galopującej inflacji. Po jakimś czasie w zdrowej gospodarce na wzmożony popyt odpowiedzą producenci dóbr – zwiększoną produkcją, a więc podażą, bądź importerzy sprowadzając brakujący towar z zagranicy. Ceny stopniowo wrócą do równowagi – ale mogą pozostać już na trochę wyższym poziomie niż dotychczas.
Osobną kwestią pozostaje tez szybkość obiegu pieniądza w gospodarce i oczekiwań co do przyszłości. Jeśli pieniądz w gospodarce krąży szybko, często zmienia właściciela. Wydaje się wtedy, że jest go więcej i to złudzenie wpływa na inflację. Jeśli krąży powoli, to zachodzi zjawisko odwrotne. Kiedy pieniądz krąży szybko – kiedy nikt go nie chce i posiadając go chce jak najszybciej zamienić do na dobro bardziej odporne na straty wartości. Jeśli mamy wolny obieg pieniądza to dlatego, że ludzie mają zaufanie do pieniądza, wydają go z rozmysłem i wolniej, co prowadzi do spadku inflacji.
Podobnie tłumaczy się kształtowanie inflacji na przykładzie oczekiwań. Powstała nawet teoria dotycząca wpływu takich racjonalnych oczekiwań co do przyszłości na rynku pieniądza na sam rynek w teraźniejszości. To teoria samo-spełniającej się prognozy. Jeśli spodziewasz się wysokiej inflacji w przyszłości, kupujesz więcej, na zapas i szybko, a pieniędzy nie trzymasz w szufladzie obawiając się strat. Wówczas szybkość obiegu pieniądza rośnie, popyt na dobra rośnie i inflacja przyśpiesza zgodnie z oczekiwaniami. Jeśli natomiast nie spodziewamy się wzrostu inflacji nie czynimy dodatkowych zakupów i obracamy pieniędzmi wolniej. Inflacja spada zgodnie z naszymi oczekiwaniami. Dlatego tak ważne jest zaufanie do waluty. Dopóki go nie ma walka z inflacją przypomina zmagania Dawida z Goliatem. Jeśli zdobędziemy je na trwałe, wtedy można skutecznie ograniczać zjawiska inflacyjne na trwałe.
Jeśli inflacja jest na wysokim poziomie – to wówczas nie mamy poczucia w jakim stopniu tak naprawdę rosną nasze oszczędności. Długotrwałe oszczędzanie wydaje się bezsensowne – nie można obserwować korzyści z tego tytułu. Pieniądze zamiast oszczędzać – wydajemy jak najszybciej zgodnie z teorią racjonalnych oczekiwań. Jeśli inflacja jest niska, cały efekt oszczędzania jest dla nas widoczny i dopinguje nas do kontynuowania oszczędzania, stabilny pieniądz daje gwarancję racjonalności oszczędzania w długim okresie.
W następnej części szerzej omówimy wpływ pieniądza na otaczającą nas codzienność. Obronimy tezę, że „najważniejszy w codziennym życiu jest pieniądz” – może tylko zmieni się potoczne rozumienie tego powiedzenia.
Autor: dr Rafał Wójcikowski