Mężczyźnie postawiono w sumie 12 zarzutów. 36-letni Filip S. miał nakłonić kilkanaście osób na pożyczenie mu w sumie 4,2 mln złotych.
Mężczyzna powoływał się na swoje znajomości w Afryce. Podawał się za eksperta od spraw gospodarczych tego kontynentu. Wiarygodności dodawały mu liczne znajomości z politykami, m.in. Ryszardem Kaliszem, który sam padł ofiarą oszustwa, bo pożyczył Filipowi S. pieniądze.
Wyłudzoną gotówkę mężczyzna miał inwestować m.in. w afrykańskie diamenty czy pomarańcze, których sok miał być sprzedawany na stacjach Lotos.
Fikcyjny ambasador
Aby namówić przedsiębiorców na pożyczki, Filip S. przekonywał, że niedługo ma zostać ambasadorem w Sudanie.
W lutym 2020 roku, po wszczęciu śledztwa w sprawie oszustw rzekomego przyszłego ambasadora, wiceszef MSZ Szymon Szynkowski vel Sęk przekazał PAP, iż Filip S. nigdy nie był pracownikiem resortu dyplomacji, nie był też rozważany na żadne funkcje dyplomatyczne, konsularne czy ambasadorskie.
Szynkowski vel Sęk poinformował wówczas, że władze Sudanu miały wskazać, iż rozważają kandydaturę Filipa S. na konsula honorowego, ale ostatecznie nie doszło do powołania go na to stanowisko.
"Był poczytalny"
Jak ustalił Onet, Filip S. w toku śledztwa tłumaczył, że po zarzutach wierzycieli i medialnych publikacjach na jego temat znalazł się w słabej kondycji psychicznej i korzystał z pomocy specjalisty.
W związku z tym podejrzany został przebadany psychiatrycznie. Jak ustalili biegli, był poczytalny, dlatego będzie mógł odpowiadać za swoje czyny przed sądem.
Filip S. nie przyznaje się do winy. Twierdzi, że poniósł porażkę na afrykańskim rynku przez rewolucję w Sudanie i wahania na tamtejszej giełdzie.
- Zweryfikowaliśmy w trakcie śledztwa tę jego wersję o rewolucji w Sudanie. Naszym zdaniem jest ona nieprawdziwa. Dlatego żadnych zarzutów nie wycofaliśmy, jesteśmy przekonani o ich słuszności. Postępowanie trwa. Czekamy jeszcze na opinię od biegłego, który badał przepływy finansowe Filipa S. — mówi Onetowi prokurator Łukasz Wawrzyniak, rzecznik prowadzącej śledztwo poznańskiej Prokuratury Okręgowej.
Filipowi S. grozi nawet 10 lat więzienia.