Do 10 lat więzienia grozi poznańskiemu społecznikowi, który twierdząc, że ma zostać ambasadorem RP w Afryce, pożyczył od kilkunastu osób około 4,2 mln zł. We wtorek usłyszał zarzuty oszustwa.
Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Poznaniu prok. Łukasz Wawrzyniak przekazał PAP, że Filipowi S. przedstawiono w sumie 12 zarzutów oszustwa. - Według naszych wyliczeń łączna szkoda to około 4,2 mln zł – powiedział prokurator. Jak dodał, podejrzany nie przyznał się do winy. Złożył obszerne wyjaśnienia i stwierdził, że nie miał zamiaru nikogo oszukać.
Oszust działał w latach 2017-2019. W tym czasie zwracał się do poszkodowanych o udzielenie pożyczek na różne inwestycje, m.in. zakup pomarańczy do wyciskania soku.
Według informacji podawanych w ubiegłym roku przez "Głos Wielkopolski", Filip S., były radny jednego z poznańskich osiedli, miał przekonywać pożyczkodawców, że zostanie ambasadorem RP w Egipcie lub przedstawicielem Unii Europejskiej w Sudanie w randze ambasadora.
To pojawia się w zeznaniach pokrzywdzonych. Jest to element wprowadzenia w błąd, wytworzenie sytuacji, która zachęcałaby te osoby do udzielenia pożyczek – wskazał prokurator Wawrzyniak.
W lutym 2020 roku, po wszczęciu śledztwa w sprawie oszustw rzekomego przyszłego ambasadora, wiceszef MSZ Szymon Szynkowski vel Sęk przekazał PAP, iż Filip S. nigdy nie był pracownikiem resortu dyplomacji, nie był też rozważany na żadne funkcje dyplomatyczne, konsularne czy ambasadorskie.
Szynkowski vel Sęk poinformował wówczas, że władze Sudanu miały wskazać, iż rozważają kandydaturę Filipa S. na konsula honorowego, ale ostatecznie nie doszło do powołania go na to stanowisko.
Wobec podejrzanego zastosowano środki zapobiegawcze w postaci poręczenia majątkowego w wysokości 50 tys. zł i zakazu opuszczania kraju. Filipowi S. grozi do 10 lat więzienia.