O tym, że można zarobić na numizmatach, przypomina Fakt.pl. Na wstępie trzeba jednak podkreślić: nie każdy banknot czy moneta z czasów Polski Ludowej są poszukiwane przez kolekcjonerów. Muszą one spełniać pewne warunki.
Przede wszystkim numizmat powinien być w idealnym stanie. Co to oznacza? Cóż, najlepiej jeżeli jego posiadacz nigdy nim nie płacił, lecz schował go w szafie. "Fakt" przypomina o pięciozłotówce z rybakiem, która może być warta nawet 8 tys. złotych, ale tylko w przypadku, gdy jest w stanie idealnym.
A jak sprawa się ma PRL-owskimi banknotami? Najmniej warte są te z lat 80. i 90. czyli z czasów hiperinflacji. Zachowało się ich na tyle dużo, że nawet idealny stan nie podwyższa znacząco ich ceny.
Ale już np. 100 złotych z wizerunkiem Ludwika Waryńskiego może kosztować nawet 2 tys. złotych, jeżeli zachował się w stanie idealnym i pochodzi z pierwszych lat emisji.
Współczesne pieniądze także są popularne
Nie oznacza to, że kolekcjonerzy poszukują wyłącznie pieniędzy z czasów Polski Ludowej. Popularne są też banknoty współczesne, jeżeli np. mają z charakterystyczne serie. Kolekcjonerzy są gotowi zapłacić duże pieniądze np. za banknoty o nominale 50 złotych, jeżeli seria jest oznaczona literami AA. Musi być jednak w stanie idealnym.
Czytaj też: Monety z PRL warte po 10 000 zł
Popularnością cieszy się też seria banknotów z 1994 roku oznaczona literami YA. Za dziesięcio- czy dwudziestozłotówki możemy dostać nawet do 1500 złotych.
Wielbiciele numizmatów cenią też sobie np. serie z takimi samymi liczbami, lub takie, które mają niskie numery np. z jedynką i samymi zerami. Dobrze sprzedają się też numery kolejne po sobie.
Uszkodzone pieniądze w cenie
A co, jeżeli mamy pieniądze w jakiś sposób uszkodzone w produkcji? Nie warto w takim układzie oddawać ich do NBP, gdyż kolekcjonerzy dadzą nam dużo więcej, aniżeli równowartość nominału.
Destrukty, jak nazywa się taki rodzaj pieniędzy, mogą osiągać zawrotne ceny. Opowiedział o tym w programie "Money. To się liczy" Damian Marciniak z Gabinetu Numizmatycznego.
- Monety w jakiś sposób błędnie wybite podczas produkcji, np. z przesuniętym stemplem, orłem do góry nogami, takie rzeczy też się przekładają na cenę i to dość wyraźnie. Zamiast zwykłej monety mamy pieniądz za kilkadziesiąt lub kilkaset złotych. Najdroższy destrukt jaki mieliśmy, to była uszkodzona 2-złotówka. Podkładka montażowa wpadła pod stempel, została wmontowana, taka moneta wystawiona na aukcję osiągnęła cenę 2,5 tys. złotych - tłumaczył ekspert.