Jedynym obowiązującym ograniczeniem jest wymóg posiadania dowodu wypłaty z rachunku walutowego lub potwierdzającego zakup walut, przekraczających kwotę 10 tys. euro. Przepis ten ma jednak zastosowanie jedynie w przypadku przewożenia gotówki za granicę. Nie obowiązuje natomiast, gdy pieniądze są przekazywane za pośrednictwem banku lub pośredników (Western Union).
Zliberalizowane przepisy prawa dewizowego mają zastosowanie w odniesieniu do krajów Unii Europejskiej, Europejskiego Obszaru Gospodarczego oraz Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju. (zobacz). W pozostałych niewymienionych państwach bez ograniczeń możemy inwestować w papiery wartościowe oraz jednostki funduszy inwestycyjnych. Natomiast zgody prezesa NBP wymaga zakładanie kont i lokat w tych krajach.
Jeżeli podejmiemy decyzję o inwestowaniu naszych oszczędności zagranicą musimy się liczyć, że w zależności od kraju, będziemy musieli spełnić wymagania formalne tam obowiązujące. Przykładowo w Niemczech i większości członków UE wystarczy okazać dokument tożsamości, a czasami również podać jeszcze adres miejsca zamieszkania. Bardziej restrykcyjne pod tym względem jest natomiast prawo amerykańskie - by rozpocząć inwestowanie na terenie USA musimy posiadać odpowiednik polskiego NIP-u, czyli Social Security Number. Wydawany jest on jedynie osobom, które posiadają obywatelstwo amerykańskie i ukończyły 16 rok życia lub kartę stałego pobytu (tzw. Green Card),
Czy to się opłaca?
Możemy inwestować zagranicą bez większych przeszkód. Powstaje jednak pytanie, czy aby na pewno się to jednak opłaca?
Najprostszą i najbardziej popularną formą oszczędzania nie tylko w Polsce, ale i na całym świecie, są lokaty bankowe. Również zainteresowani inwestowaniem oszczędności zagranicą Polacy najprawdopodobniej w pierwszym rzędzie będą lokować swoje pieniądze w depozyty bankowe. Nie powinniśmy jednak oczekiwać zbyt wysokich profitów z tego. Na przykład przeciętne oprocentowanie w niemieckich bankach rocznych lokat kształtuje się na poziomie maksymalnie do 2 proc. w skali roku, natomiast lokat dwuletnich do 2,5 proc. Jeszcze mniejszych zysków mogą się spodziewać posiadacze depozytów w bankach amerykańskich lub szwajcarskich (......). Dla porównania w Polsce można liczyć nawet na ponad 6 proc. w skali roku w przypadku lokaty 12 miesięcznej oraz ponad 7 proc., lokując pieniądze na 24 miesiące.
Niezbyt ciekawą ofertą pod względem stopy zwrotu z inwestycji wydaje się również zakup obligacji skarbowych. Decydując się na ten rodzaj inwestycji nie możemy bowiem oczekiwać zbyt wysokich zysków w skali roku. Amerykańskie obligacje rządowe gwarantują ok. 3 proc. (dwuletnie obligacje – 2,54 proc. w skali roku, natomiast 5-letnie 3,81 proc.). Na podobne zyski mogą liczyć kupujący obligacje niemieckie (2-letnie 2,43 proc., a 5-letnie 3,17 proc.) Nieco wyższych zysków mogą oczekiwać inwestujący w niemieckie papiery rządowe (2-letnie dają 3,36 proc. zysku w skali roku, natomiast 5-letnie 3,87 proc.). Ma to się jednak nijak w porównaniu z polskimi obligacjami skarbowymi – średnia rentowność wynosi ok. 6 proc.
Jak można zauważyć zakładanie lokat w bankach zagranicznych, czy też zakup papierów skarbowych emitowanych przez rządu tych krajów nie stanowią zbyt interesującej oferty dla przeciętnego Kowalskiego na pomnażanie oszczędności. Natomiast ciekawą alternatywą mogą się okazać: zakup jednostek uczestnictwa w funduszach inwestycyjnych, czy też inwestycje na zagranicznych giełdach papierów wartościowych.
Niewątpliwą zaletą inwestycji na rynkach zagranicznych w jednostki funduszy inwestycyjnych jest ich ogromna ilość i różnorodność pod względem oczekiwanej stopy zwrotu, jak i ponoszonego ryzyka. Niestety jednak okoliczności te mogą nastręczać rodzimym inwestorom kłopotów z podjęciem decyzji o rozpoczęciu takich inwestycji poza granicami kraju. Wynika to z faktu, że w Polsce działa jedynie nieco ponad 100 funduszy otwartych inwestycyjnych. Z tych samych powodów - ogromna ilość i różnorodność – również porównanie zysków z inwestycji w zakup jednostek funduszy polskich i zagranicznych jest bardzo trudny. Na polskim rynku wiele grup funduszy w ogóle nie funkcjonuje (np. bardzo ryzykowne fundusze hedgingowe) lub możliwości inwestycyjne tych istniejących są mniejsze od zagranicznych.
Dla osób posiadających znaczne zasoby oszczędności oraz mających odpowiednią wiedzę ciekawym rozwiązaniem mogą być inwestycje w akcje spółek notowanych na giełdach zagranicznych. Podobnie jak ma to miejsce w przypadku funduszy inwestycyjnych możliwości prowadzenia tego typu inwestycji na rynkach zagranicznych są znacznie większe niż ma to miejsce na polskiej giełdzie. Na rozwiniętych rynkach papierów wartościowych notowanych są tysiące spółek (w Polsce niewiele ponad 200), a ich kapitalizacje są kilkukrotnie wyższe w stosunku do PKB niż ma to miejsce u nas – w UE ten wskaźnik wynosi 76,8 proc. natomiast kapitalizacja GPW stanowi jedynie 20,9 proc. polskiego produktu krajowego brutto.
Ryzyko i koszty
Jeżeli zdecydujemy się na rozpoczęcie inwestycji poza granicami kraju musimy również pamiętać o ryzyku i kosztach ich prowadzenia.
Z racji tego, że osiągamy nasze dochody w złotówkach, a inwestować będziemy w walutach obcych, najpierw musimy dokonać transakcji zakupu, a następnie - po zakończeniu inwestycji - sprzedaży tych walut. Wiąże się to z kosztami (bank lub kantor sprzedaje waluty po niższym kursie niż później odkupuje) oraz ryzykiem zmian kursu w trakcie trwania naszej inwestycji. Może dojść do sytuacji, że wartość naszych oszczędności walutowych wyrażona w złotych zamiast wzrosnąć spadnie. Planując ulokowanie oszczędności poza granicami kraju powinniśmy również wziąć pod uwagę koszty związane z transferem pieniędzy. Prowizje z tego tytułu mogą pochłonąć nawet ok. 1 proc., gdy przekażemy pieniądze za pośrednictwem banku. Natomiast jeżeli zdecydujemy się na usługi firm wyspecjalizowanych w szybkim przekazywaniu pieniędzy (np. Western Union) zapłacimy jeszcze więcej.
Do kosztów związanych z lokowaniem pieniędzy za granicą należy również dołączyć podatki od dochodów z oszczędności. Z jednej strony, gdy inwestujemy w kraju, gdzie tego typu podatek nie obowiązuje, jesteśmy zobligowani do doliczenia tych zysków do naszych pozostałych dochodów, a następnie odprowadzić podatek wyliczony według skali podatkowej. Natomiast w przypadku krajów, w których dochody z oszczędności są opodatkowane, podatek jest pobierany już za granicą. Mamy jednak prawo do odjęcia tych kwot od podatku naliczonego w kraju.
Obok kosztów transferu pieniędzy oraz podatków, od zysków z inwestycji zagranicznych należy także odliczyć prowizje pobierane min. przez fundusze inwestycyjne, biura maklerskie, banki. Przykładowo w Niemczech musimy zapłacić ok. 1 proc. od transakcji oraz dodatkowo uiścić stałą opłatę za depozyt, która wynosi do 50 euro rocznie.
Dla przeciętnego Polaka, przy jego obecnym poziomie dochodów, inwestowanie poza granicami kraju jest propozycją niezbyt atrakcyjną. Z jednej strony koszty i ryzyko są znacznie wyższe niż w przypadku inwestycji krajowych. Z drugiej zaś poziom zysków jest porównywalny, a często wręcz niższy, od tych osiąganych na krajowym podwórku. Dodatkowym czynnikiem, obniżającym atrakcyjność tego typu inwestycji jest fakt znacznie mniejszej znajomości zagranicznych rynków finansowych. Jeżeli jednak podejmiemy decyzje o rozpoczęciu pomnażania naszych oszczędności za granicą będziemy musieli poświęcić temu znacznie więcej czasu niż w przypadku krajowych inwestycji.
Lokowanie pieniędzy poza granicami kraju jest natomiast ciekawym rozwiązaniem dla osób o ponad przeciętnych dochodach. Decydując się na inwestowanie za granicą potencjalny inwestor może: po pierwsze skorzystać ze znacznie szerszej oferty produktów finansowych, a po drugie ma znacznie większe gwarancje przejrzystości przepisów regulujących działanie tych rynków.