- Na świecie mówi się o cudzie gospodarczym w Polsce - podkreśla kolejny raz szef NBP Adam Glapiński. Tym razem w obszernym wywiadzie, który ukazał się w "Gazecie Polskiej".
Jednym z poruszonych w rozmowie wątków był temat wprowadzenia w Polsce waluty euro. Przypomnijmy, że nasz kraj zobowiązał się do tego w momencie wejścia do Unii Europejskiej. Prezes Glapiński jednak wyraźnie sprzeciwia się temu. A przynajmniej chciałby maksymalnie mocno odłożyć to w czasie.
- W Polsce euro nie zostanie wprowadzone, dopóki jestem prezesem NBP - jasno deklaruje Glapiński.
- Są w naszym kraju różne siły, które chciałyby skończyć ze złotym i wprowadzić euro w sposób przyspieszony, z pominięciem różnych procedur. Wiemy, że Niemcy już chcą budować państwo europejskie o charakterze federacyjnym. Zatem wciągnięcie Polski do strefy euro to pierwszoplanowy cel - dodaje.
Przyznaje, że nie jest zwolennikiem wprowadzenia euro przedwcześnie. Zaznacza, że można zacząć o tym dyskutować, kiedy poziom gospodarczy w Polsce będzie porównywalny z Niemcami. I zaraz dodaje, że mogłoby się tak stać "za jakieś 20 lat".
Euro to mniejsze znaczenie NBP
Właśnie kwestia euro jest zdaniem prezesa NBP jednym z głównych powodów ataków na jego osobę.
Adam Glapiński zdaje sobie sprawę z tego, że przyjęcie euro oznaczałoby też oddanie dużej części władzy w odniesieniu do polityki pieniężnej do Europejskiego Banku Centralnego (EBC). Wtedy rola NBP i samego prezesa znacząco zmalałaby.
W wywiadzie bardzo mocno podkreśla też niezależność NBP, co wiele środowisk nieprzychylnych obecnemu obozowi rządzącemu podważa.
- Są środowiska, które negują legalność działania polskich instytucji, mówią o "narodowym banku pisowskim", niepolskim. Żaden szanujący się kraj i społeczeństwo nie mogą pozwolić sobie na obniżenie autorytetu banku centralnego. Prawda jest taka, że w NBP działamy i podejmujemy ekonomiczne decyzje apolitycznie. Premier nie sugeruje mi kierunków działań. Mam swobodę decyzji, co wiąże się również z odpowiedzialnością za te decyzje - podkreśla Glapiński.
Polacy stają po stronie prezesa NBP
To nie pierwszy raz, gdy Adam Glapiński mówi wyraźne "nie" dla euro w Polsce. Można nawet powiedzieć, że trochę złagodził ton, bo jeszcze w połowie tego roku w wywiadzie dla "Gazety Bankowej" mówił, iż złotego trzeba utrzymać "na zawsze".
Ten pogląd potwierdza też większość Polaków. W badaniu zleconym kilka miesięcy temu przez money.pl wyszło, że co czwarty Polak (25,2 proc.) uważa, że Polska powinna przyjąć unijną walutę. Z kolei nieco ponad połowa (53 proc.) jest przeciwnego zdania.
Około 17,5 proc. obywateli nie ma zdania na ten temat, a dla 4,4 proc. ta sprawa jest obojętna.
Co ciekawe, najwięcej zwolenników wstąpienia do Eurolandu jest wśród Polaków mających 60 i więcej lat - 34,4 proc. Z kolei najwięcej przeciwników jest w gronie osób w wieku 30-39 lat - 60,5 proc.
Patrząc na preferencje wyborcze, więcej zwolenników niż przeciwników przyjęcia euro jest wśród wyborców Koalicji Obywatelskiej (40,3 proc. to zwolennicy, 38,6 proc. - przeciwnicy) oraz Lewicy (43,5 i 35,2 proc.). Natomiast najmniejsze poparcie dla euro deklarują wyborcy Konfederacji (na tak jest 13,9 proc., na nie - 79 proc.) oraz Prawa i Sprawiedliwości (15,1 i 74,2 proc.).