Rada Polityki Pieniężnej (RPP) we wtorek zdecydowała o podniesieniu stopy referencyjnej o 0,5 pkt proc. do 2,75 proc. Wróciła tym samym do poziomu z czerwca 2013 roku. A jeszcze w pierwszych dniach października była na rekordowo niskim poziomie 0,1 proc.
To już piąta z rzędu podwyżka stóp procentowych w Polsce, która ma przełożenie m.in. na raty kredytów. Ekonomiści przewidują, że inflacja szybko nie odpuści i dlatego stawki oprocentowania w NBP będą jeszcze rosły.
M.in. temu poświęcona była środowa konferencja prezesa Adama Glapińskiego.
Szef NBP wystąpienie rozpoczął od podsumowania ostatnich wyników polskiej gospodarki. Wskazał na bardzo silny wzrost PKB w czwartym kwartale oraz niskie bezrobocie. Podkreślił, że praktycznie nie ma w naszym kraju bezrobocia, a do tego wzrost płac przekracza inflację.
- Aktywność gospodarcza w kolejnych kwartałach będzie rosła. Nie zniknie też problem z inflacją - wskazał prezes Glapiński. Zauważył przy tym, że w najbogatszych krajach ceny rosną w tempie 7-8 proc., czyli najszybciej od kilkudziesięciu lat. Podkreślił, że sytuacja ze wzrostem cen w Polsce wcale nie jest wyjątkowa.
Adam Glapiński o stopach procentowych
Dużą część wystąpienia zajęło omówienie kwestii stóp procentowych i tego, jak mogą się kształtować w kolejnych miesiącach. Prezes wracał też do przeszłości.
- Z perspektywy czasu nie ulega wątpliwości, że NBP rozpoczął cykl podwyżek stóp procentowych we właściwym momencie. Niektórzy bezmyślnie za politykami powtarzają, że oprocentowanie zaczęło rosnąć za późno - mówił szef banku.
Glapiński dość ostro odniósł się do wszystkich komentarzy, które sugerują, że NBP przez długi czas nie zajmował się inflacją. Zdementował też, że bankowi centralnemu zależy na słabym złotym.
Warto odnotować, że po dłuższym czasie NBP podniósł stopę rezerwy obowiązkowej. Szef banku tłumaczył, że w tym ruchu chodzi o stabilizację krótkookresową rynkowych stóp procentowych. To jeden z elementów zacieśniania polityki pieniężnej.
Prezes dodał, że jeśli do tego złoty będzie się umacniał, to w sumie da to mocny, pozytywny efekt. "Na początku pandemii obniżyliśmy stopę rezerwy, a teraz wracamy do punktu wyjścia".
Prezes pytany o to, czy decyzja o lutowej podwyżce stóp była jednomyślna, wskazał, że nie może takich informacji zdradzać. Jednocześnie chwilę później przyznał, że była "prawie jednomyślna".
Co dalej ze stopami procentowymi? - Pojawiam się przed państwem jako jastrząb. Zrobimy wszystko, żeby stłumić inflację, ale w granicach rozsądku. Nie podwyższamy pod chmury stóp procentowych. Nie zrobimy drastycznych podwyżek - zaznaczył.
W dalszej części konferencji sprecyzował, że nie upiera się przy żadnym docelowym punkcie dla oprocentowania. Nie ma jednak wątpliwości, że do wysokości 3,5 lub 4 proc. szkoda w gospodarce nie będzie wyrządzona.
Prezes przyznał, że każda polityka zacieśniania polityki pieniężnej (polegająca na podwyżkach stóp procentowych) spowalnia wzrost gospodarczy i zmniejszyła się przez to dynamika PKB Polski, ale w małym stopniu. Zasugerował, że dalsze podwyżki oprocentowania będą też uwzględniały ten element, aby nie zaszkodzić rozwojowi.
Szef NBP zapewnił: "działamy pragmatycznie". Nie kryje, że będzie namawiał kolegów z RPP, by na następnym posiedzeniu na początku marca znów podnieść stopy procentowe.
Jak długo będą trwały podwyżki? - Cały czas obserwujemy gospodarkę. Zobaczymy. Nieprędko będziemy działać w kierunku przeciwnym, choć bym chciał. To raczej kwestia lat - przyznał.
Problem inflacji
Podwyżki stóp procentowych są koniecznością w obliczu szybko rosnących cen w Polsce. Szef NBP przyznał, że inflacja jest dotkliwa, ale wszyscy obywatele skorzystają z tego, że jest szybki rozwój gospodarczy.
- Ceny surowców uporczywie utrzymują się na wysokich poziomach i przekładają się na ceny żywności. Trwałość tych negatywnych szoków i ich siła okazuje się większa, niż oczekiwaliśmy - przyznał.
Prezes mówił, że inflacja jest podwyższona, ale w warunkach dobrej koniunktury i mocnego rynku pracy tym bardziej trzeba przeciwdziałać jej utrwaleniu. To powód, dla którego RPP systematycznie podnosi od kilku miesięcy stopy procentowe. Wyższe oprocentowanie w bankach ma zdusić podwyżki cen w dłuższym okresie.
W kontekście inflacji prezes odniósł się do dużych podwyżek cen prądu. Wskazał, że 60 proc. cen energii wynika z polityki klimatycznej UE.
- Uważamy ją za błędną. Nie możemy kopać się z koniem. Deszcz pada, więc musimy otworzyć parasol. Jedyną drogą jest budowa elektrowni atomowych, ale to długo trwa. Możliwości zielonej energii są ograniczone - skomentował.
Adam Glapiński z zadowoleniem mówił o rządowym programie wsparcia, który ma ograniczyć uciążliwość podwyżek cen dla obywateli.
- Rząd uruchomił tarczę antyinflacyjną, która w znaczący sposób ograniczy inflację. Mam nadzieję, że ta tarcza będzie przedłużona do końca roku. Rząd to zrobi. Już nad tym pracuje - przyznał Adam Glapiński.
Warto podkreślić, że dotychczas była mowa o obowiązywaniu tarczy tylko przez pół roku, do końca lipca.
Według obecnych prognoz NBP inflacja nie spadnie do docelowego poziomu do końca 2023 roku. Ma być do tego czasu ustabilizowana i mniej uciążliwa dla Polaków, ale dalej będzie przekraczać 3,5 proc.
NBP chce mocnego złotego
Tradycyjnie podczas konferencji Adam Glapiński mówił o dużym znaczeniu polskiej waluty. Odniósł się do zarzutów, że w przeszłości NBP chciał osłabiać złotego i robił to poprzez zakup innych walut.
- Kurs walutowy jest całkowicie wolny. Moglibyśmy dokonywać interwencji, ale to trwa tylko kilka dni. Na średni kurs walut NBP nie ma wpływu - zaznaczył prezes. Dodał, że bank reaguje tylko wtedy, gdy notowania walut zmieniają się w krótkim czasie zbyt drastycznie.
Adam Glapiński przyznał jednocześnie, że NBP jest zainteresowany, by złoty był jak najmocniejszy. Bo to jest korzystne. To ma współgrać z całą obecną polityką prowadzoną przez bank centralny.
Czytaj więcej: Prezes NBP przeciął spekulacje. Złoty ostro się umacnia
Prezes podkreślił też, że dużą siłą Polski jest własna waluta. Ostrzegł, że gdybyśmy byli w strefie euro, mielibyśmy zerowe stopy procentowe i brak możliwości reakcji na wysoką inflację. Wszystkim zarządzałby wtedy Europejski Bank Centralny.
[Tekst w trakcie aktualizacji]