PKO BP rozsyła sądzącym się z nim frankowiczom, którzy podważają ważność umów o kredyty frankowe, wezwania do zapłaty. W razie unieważnienia umowy przez sąd, bank chce nie tylko zwrotu pożyczonych pieniędzy, ale też opłaty za to, że klient przez kilkanaście lat mógł z nich korzystać. Są przypadki, gdy kwota żądanej opłaty może sięgać nawet ponad 60 proc. wartości kredytu.
Podobne informacje pojawiały się ostatnio w kontekście np. mBanku, Raiffeisena, a pozwy do sądów zapowiadał też Millennium.
Na temat rosnącej fali pozwów banków wobec frankowiczów wypowiedział się przedstawiciel sektora bankowego. Wiceprezes ZBP Tadeusz Białek zwraca uwagę na to, że tę puszkę Pandory otworzył Sąd Najwyższy.
Pozwy są efektem decyzji Sądu Najwyższego. Orzekł on, że banki mają tylko 3 lata na wniesienie swoich roszczeń wobec klientów, a czas ten liczy się od momentu zakwestionowania umów frankowych. Wielu frankowiczów walkę z bankami zaczynało właśnie 2-3 lata temu.
Pozywanie klientów o zwrot pieniędzy i zwrot wynagrodzenia za korzystanie z pieniędzy w ramach udzielonego kredytu frankowego jest - zdaniem Białka - formą obrony roszczeń banków.
Sąd Najwyższy utrudnił życie bankom i klientom
Wiceprezes ZBP ocenia, że także inna decyzja Sądu Najwyższego, aby roszczenia banków (o zapłatę za korzystanie z kredytu) i frankowiczów (unieważnienie umowy) traktować oddzielnie, zamiast rozpatrywać w jednym procesie z rozliczeniem obu stron, nie jest dobre dla nikogo.
Czytaj więcej: Kredyty drożeją bardziej niż powinny? Prawnicy sprawdzają, czy nie dochodzi do manipulacji
Białek ubolewa, że to kompletnie nieżyciowe i niekorzystne rozwiązanie, także dla sądów.
- Ta uchwała starała się być oczywiście racjonalna, przekreślając jednocześnie jakieś absurdalne wizje mieszkania za darmo, ale spowodowała też kłopoty operacyjne, opowiadając się za przyjęciem nieżyciowej, akademickiej teorii, która przede wszystkim jest szkodliwa dla samych sądów, bo praktycznie podwaja liczbę pozwów - wskazuje wiceprezes ZBP.
Pozwy banków bez wpływu na ugody
W jego ocenie te pozwy nie mają wpływu na proces zawierania ugód, w szczególności wobec tych klientów, którzy nie są w sporze sądowym z bankiem.
Z ostatnich informacji przekazywanych przez Komisję Nadzoru Finansowego (KNF) wynika, że część kredytobiorców frankowych próbuje się dogadać z bankami i zgłasza się do Sądu Polubownego przy KNF. 400 ugód jest już podpisanych, a jeszcze niepodpisanych jest ponad 600.
Przewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego Jacek Jastrzębski poinformował, że do działającego przy Komisji Sądu Polubownego wypłynęło w sumie prawie 8 tys. wniosków o mediację.
Stwierdził, że propozycja KNF dotycząca ugód - która polega na zawarciu ugody na takiej podstawie, jakby kredyt denominowany we frankach od początku był kredytem udzielonym w złotych - była propozycją dobrowolną i każdy bank może zdecydować, czy będzie zawierał ugody według zasad wskazanych przez KNF, czy też według innych.