W kryzysie inwestorzy szukają tzw. "bezpiecznych przystani" do ulokowania kapitału. Za takie na pewno nie są uważane waluty rynków wschodzących. Zalicza się do nich polski złoty, ale też rosyjski rubel.
Ostatnio pisaliśmy o dużym osłabieniu złotego. Efektem tego jest m.in. wzrost kursu dolara do prawie 4 zł. Jest wysoko, ale do szczytów z ostatnich lat brakuje jeszcze sporo. Jeszcze gorzej wygląda sytuacja rosyjskiej waluty.
W poniedziałek na rynku forex za jednego dolara Rosjanie płacili 80 rubli. To oznacza powrót kursu na szczyt z marca, gdy na rynkach zapanowała panika związana z pierwszą falą koronawirusa w Europie.
Wcześniej w historii rubel był słabszy tylko przez chwilę na początku 2016 roku.
Jeszcze na początku tego roku dolar był wyceniany na niewiele ponad 60 rubli. To oznacza osłabienie rosyjskiej waluty o blisko jedną trzecią.
Czytaj więcej: Indeks PiS 2.0 najniżej od maja. Straty na akcjach idą w kilkanaście miliardów złotych
Rubel od miesięcy znajduje się pod presją dotyczącą nowych sankcji na Rosję, a także niskich cen ropy naftowej, z której budżet państwa zasilają ogromne kwoty. Probleme jest też rozlewająca się pandemia koronawirusa - wskazuje agencja Bloomberg.
Notowania ropy znalazły się na najniższym poziomie od maja. Większość z tej kilkunastoprocentowej przeceny przypadła na ubiegły tydzień. Wszystko przez spadający popyt na paliwa w związku z zamykaniem kolejnych części największych światowych gospodarek.
Także dla Rosji kolejne restrykcje oznaczają problemy. A już przed pandemią sytuacja m.in. budżetu nie była wesoła.
Do tego wszystkiego doszły jeszcze teraz obawy o przegraną Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich w USA. Media sugerują, że po wygranej Joe Bidena Ameryka może się "rozprawić" z Rosją.