Bankierzy z Rady Polityki Pieniężnej (RPP) poszli za ciosem i siódmy miesiąc z rzędu zdecydowali się na podniesienie oprocentowania w banku centralnym. Główna stawka wzrosła z 3,5 proc. do 4,5 proc.
Po ogłoszeniu decyzji zaskoczenia nie kryli ekonomiści. Średnia prognoz sugerowała, że stopy procentowe w kwietniu pójdą w górę o 0,5 pkt proc. W mniejszości byli eksperci, którzy wierzyli w 0,75-proc. podwyżkę.
Tym odważnym ruchem RPP sprawiła, że stawki w NBP i oprocentowanie kredytów jest na najwyższym poziomie od 2012 roku. W komunikacie po posiedzeniu można przeczytać, że bankierzy niepokoją się bardzo szybkim tempem wzrostu cen w Polsce. Co gorsza, ostrzegają, że drożyzna może w naszym kraju utrzymywać się jeszcze długi czas.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Stopy procentowe i inflacja idą ramię w ramię
Właśnie zdecydowane podwyżki stóp procentowych mają być odpowiedzią na dwucyfrową inflację i sposobem na stłamszenie jej w perspektywie kilku lub kilkunastu miesięcy.
W XXI wieku widać bardzo ścisłą relację między wzrostem inflacji i stopami procentowymi. Gdy pierwszy wskaźnik rośnie, w NBP oprocentowanie także idzie w górę. Analogicznie w drugą stronę. Dobrze obrazuje to poniższy wykres.
Ujemne realne stopy procentowe
Warto zauważyć jeszcze jedną ciekawą zależność. Do 2016 roku stopy procentowe w Polsce przewyższały inflację. Mieliśmy więc do czynienia z dodatnimi realnymi stopami procentowymi. W efekcie oszczędności trzymane w bankach realnie zyskiwały z czasem na wartości.
W ostatnich latach sytuacja się odwróciła. Mamy do czynienia z ujemnymi realnymi stopa procentowymi, bo inflacja wyraźnie przekracza oprocentowanie w bankach. Efektem tego jest m.in. spadek realnej wartości oszczędności gromadzonych w bankach i trzymanych w przysłowiowej "skarpecie".
"RPP goni inflację" - komentuje sytuację Łukasz Stefanik, analityk domu maklerskiego XTB. Zauważa, że środowa podwyżka stóp procentowych była najwyższą od 2000 roku. W ten sposób bankierzy chcieli pokazać swoją determinację w walce z rosnącymi cenami.