Nie widać końca spadków kursu wymiany franka. Szwajcarska waluta w środowe południe jest wyceniana na 3,62 zł, co oznacza trzygroszowy ruch w dół na przestrzeni ostatnich 24 godzin. Tym samym śrubuje ponad dwuletnie minima, niemal całkowicie niwelując drastyczną zwyżkę z 15 stycznia 2015 roku, a więc z tzw. "czarnego czwartku".
Mija niemal miesiąc od kiedy nieprzerwanie w dół idą notowania franka, na czym jednocześnie korzysta złoty. Przypomnijmy, że pod koniec września szwajcarska waluta kosztowała prawie 3,80 zł.
Siła złotego i słabość franka zadziwia analityków, którzy już pod koniec ubiegłego tygodnia wieścili, że dobra passa musi się w końcu skończyć.
- Wykupienie złotego, brak nowego paliwa do jego umocnienia, rozczarowanie decyzją agencji S&P, plotki na temat listopadowej rekonstrukcji polskiego rządu, wybory w Czechach, a także oczekiwanie na czwartkowe posiedzenie Europejskiego Banku Centralnego. To wszystko będzie sprzyjać realizacji zysków na złotym - wylicza Marcin Kepas, ekspert kantoru Waluteo. Mimo tego środa jest kolejnym dniem spadków na franku.
Oczywiście problemu nie mają z tym "frankowicze", dla których niższy kurs wymiany waluty oznacza niższe miesięczne raty kredytu. Szacunki wskazują, że od początku roku zaoszczędzili z tytułu zmiany kursu ponad 21 mld zł. W pierwszych dniach stycznia frank chodził po 4,10 zł, co oznacza blisko 50 groszy różnicy względem bieżacej ceny.
Każdy z frankowiczów zadaje sobie teraz pytanie, czy teraz najlepiej zaopatrzyć się w większą liczbę franków na spłatę przyszłych rat, czy może będzie jeszcze taniej? Odpowiedzi na to pytanie nie ma jednoznacznej, ale nie brakuje głosów wśród obserwatorów rynku, że wkrótce notowania mogą spaść w okolice 3,40 zł.
M.in. wyliczenia banku Szwajcarii (odpowiednika naszego NBP) wskazują, że cena "sprawiedliwa", czyli kurs franka odpowiadający jego realnej wartości to około 3,42 zł. Podobnie wychodzi niektórym obserwując wykres waluty obejmujący ostatnie lata.