O to, co może oznaczać strajk w czasie pandemii koronawirusa, zapytaliśmy dr. hab. Tomasza Dzieciątkowskiego, wirusologa z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
- To byłby dodatkowy paraliż systemu opieki zdrowotnej - mówi dr Dzieciątkowski. - Co się stanie, nie wiem, ale jako diagnosta laboratoryjny rozumiem stanowisko kolegów i koleżanek z pozostałych zawodów medycznych. Obciążenie pracowników systemu opieki zdrowotnej w Polsce jest w tej chwili gigantyczne, płace są od dawna barbarzyńsko niskie, a wymagania podczas pandemii COVID-19 coraz większe - podkreśla.
Jak mówi dr Dzieciątkowski, fakt, że opieka zdrowotna wciąż działa, to zasługa wyłącznie personelu medycznego: lekarzy, pielęgniarek, ratowników i diagnostów, którzy pracują ponad siły.
- Działania rządu w tej sprawie można nazwać pozornymi. To tak, jakby przykleić plasterek na ropiejącą ranę - mówi lekarz. Jego zdaniem fatalna sytuacja w polskim systemie opieki zdrowotnej to efekt dekad zaniedbań i spychania kluczowych decyzji o zmianach w tej branży na kolejne ekipy rządzące.
- Nie trzeba być politykiem, żeby wiedzieć, że kiedyś nastąpić musiał w końcu ten moment, kiedy ten cały system się posypie. Właśnie się najprawdopodobniej posypał - mówi dr Dzieciątkowski.
Ogólnopolski Związek Zawodowy Pielęgniarek i Położnych zdecydował o podjęciu przygotowań do wszczęcia sporów zbiorowych - informuje Dorota Gardias przewodnicząca Forum Związków Zawodowych.
Powód to dramatyczna sytuacja w całym systemie opieki zdrowotnej - izby przyjęć pękające w szwach, karetki czekające godzinami przed szpitalami i brak, jak mówią przedstawiciele medyków, realnych działań rządu. Jedną z przyczyn podjęcia decyzji o rozpoczęciu protestu jest też cofnięcie dodatków do pensji dla przedstawicieli wszystkich zawodów medycznych, którzy pracują przy chorych na koronawirusa. Związek uważa ten krok za "karygodny".