Mogłoby się wydawać, że tuż przed świętami inwestorzy będą mniej aktywni i przez to na rynku walut zapanuje spokój, a kursy wymiany będą utrzymywać się na podobnym poziomie. Nie tym razem.
Między najniższymi i najwyższymi notowaniami euro w tym tygodniu było aż 10 groszy różnicy. Normalnie, w przypadku wspólnej waluty raczej nie obserwujemy takich wahań, a jeśli już, to na ogół są bardzo jednostronne.
Czytaj więcej: Inflacja odjeżdża NBP i to na długo. Wydatki 4-osobowej rodziny wzrosną o 176 zł
W poniedziałek kurs euro kontynuował wzrosty z wcześniejszych dni, przebijając nawet 4,67 zł. Był to najwyższy poziom od 12 lat. Gdy wszyscy zastanawiali się, jak wysoko zajść może kurs, sytuacja się odwróciła i notowania poleciały w dół.
Czytaj więcej: Lockdown szkodzi złotemu. Kurs euro trzeci raz na szczycie - najwyżej od 2009 roku
W piątek rano można było kupić euro już poniżej 4,58 zł - najtaniej od połowy marca, po czym znowu kurs odbił w górę i na godzinę 17:00 jest powyżej 4,60 zł.
Analogiczny kształt mają wykresy z tego tygodnia w przypadku kursu dolara i franka.
Za amerykańską walutę w środku tygodnia płaciło się już prawie 4 zł, po czym notowania spadły poniżej 3,90 zł, a teraz są niecałe dwa grosze wyżej. W tym samym czasie wartość szwajcarskiej waluty wahała się od 4,12 do 4,23 zł, a obecnie jest na poziomie 4,15 zł.
Ostateczny bilans jest korzystny dla złotego. Polska waluta w porównaniu z poprzednim piątkiem jest silniejsza, a kursy euro, dolara czy franka niższe.
To nowość, bo przez ostatnie tygodnie inwestorzy raczej pozbywali się złotówek. Jeszcze w drugiej połowie lutego euro chodziło poniżej 4,50 zł. Do odrobienia całych strat jest więc jeszcze dość duża przestrzeń.