Mediana (środkowa wartość) prognoz kursu euro to 4,30 zł za rok - podał 6 grudnia Bloomberg. Tymczasem w środę w rynek uderzyła szokująca informacja: Goldman Sachs miał prognozować, że za rok kurs euro wyniesie 5,05 zł, a już za trzy miesiące miałby wzrosnąć do 4,80 zł z obecnych 4,28 zł - alarmował macroNEXT. Takie liczby podawała baza agencji Reuters. Szok i niedowierzanie wśród analityków.
Na szczęście okazało się to nie rzeczywistą prognozą, ale błędem w bazach Reutersa. - Przez pomyłkę zaciągnięto do prognoz kursu złotego prognozę kursu… rumuńskiej lei - informuje Anna Krajewska z agencji NBS, obsługującej Goldman Sachs w Polsce. Po interwencji money.pl bank interweniował w Reutersie i już dane wyświetlają się poprawnie.
Zobacz też: Frankowicze mogą zachwiać polskim systemem bankowym
Nie bez znaczenia jest fakt, że to akurat przy Goldman Sachs pojawił się ten błąd. Bank już kiedyś spekulował na złotym, więc takie prognozy mogły być zapowiedzią wielu dziwnych zdarzeń na rynku walutowym. Zanim prognozy skorygowano o ewentualne przyczyny money.pl odpytał Marka Rogalskiego, głównego analityka walutowego z DM BOŚ.
- Tutaj mógł zagrać jeden schemat, z którym się spotkałem - zastanawiał się Rogalski. - Chodzi o opinię, że jeżeli okazałoby się, że kredyty frankowe trzeba masowo przewalutować na złotówki, to to może podbić notowania pary frank do złotego. Powiedziałbym jednak, że ten wątek wolno się rozwija i musiałby jakoś nagle strasznie przyśpieszyć - wskazał.
- "Czarne łabędzie" (scenariusze szokowe i mało prawdopodobne - red.) sugerowały, że banki masowo będą przegrywać sprawy. Procedura to jednak dobrych kilkanaście miesięcy - analizował Rogalski.
Z racji tego, że trzymiesięczna prognoza mówiła o kursie 4,80 zł, scenariusz "frankowy" wyglądał na mało prawdopodobny.
- W 2009 roku nagłe osłabienie złotego tłumaczono tym, że polskie przedsiębiorstwa zostały wmanewrowane w aferę opcyjną i trzeba było odkupić walutę na gwałt. Z punktu widzenia globalnego boję się, że dojdzie do eskalacji konfliktu USA-Chiny, ale raczej nie w skali, która wywoła załamanie gospodarki - argumentował analityk.
Ewentualnych złych ocen dla polskiej gospodarki nie potwierdza fakt, że Goldman Sachs właśnie w Polsce rozwija jedno ze swoich kilku centrów operacyjnych na świecie, obok ośrodków w Salt Lake City, Dallas, Bangalore i Singapurze. Gdyby zanosiło się na krach, to raczej nie nasz kraj byłby tym wybranym.
W warszawskim biurze Goldman Sachs pracuje 670 osób. Na jego czele stanął we wrześniu Jonathan Bury, przeprowadzając się z Londynu i chce zwiększyć zatrudnienie do tysiąca.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl