Jedna z najistotniejszych decyzji podjęta przez chińskie władze w ostatnich tygodniach to ostateczna upadłość spółki Evergrande. Giganta rynku nieruchomości. Decyzję w tej sprawie ogłosił sąd w Hongkongu, przypieczętowując tym samym to, czego bali się inni uczestnicy chińskiego rynku. "Po blisko trzech latach zmagań, przetargów, dociekań i spekulacji okazało się, że - jednak żelazna - zasada 'zbyt wielki, by upaść' (too big to fail) nie obowiązuje w dzisiejszych Chinach" - podkreśla prof. Bogdan Góralczyk.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Chiny "budowały za dużo i na zapas. Powstały miasta-widma"
Wyjaśnia też, że branża deweloperska odpowiada za 1/3 PKB Chin. To wbrew pozorom niezbyt dobra informacja. "Budowano zbyt dużo i na zapas, bo wiele nowych apartamentowców, a nawet osiedli natychmiast zamieniało się w te 'z brodą', jak je nazywano, gdyż albo nigdy, albo w małym stopniu je zasiedlono, a po nowych, pustych obiektach hulał wiatr" - pisze autor analizy.
Wskazuje też na przyczyny chińskiej gigantomanii w zakresie budownictwa. Po kryzysie z roku 2008 Chiny postanowiły przeznaczyć na inwestycje 610 mld dol. (4 bln juanów). "Powstawały miasta-widma, jak słynny, nawet ciekawy architektonicznie Ordos (Kangbashi), miasto o statusie prefektury miejskiej w Chinach, w regionie autonomicznym Mongolia Wewnętrzna. Dysponowało całą infrastrukturą, ale i tak nikt tam - przynajmniej na stałe - nie mieszkał" - czytamy na łamach "Obserwatora Finansowego".
Chińczyków nie stać na mieszkania
Boom inwestycyjny miał dwie strony. "Rosnące jak na drożdżach firmy deweloperskie, dające możliwość zdobywania wielkich pieniędzy i tym samym wpływów, w niejasnych okolicznościach, w porozumieniu z władzami lokalnymi, którym też dawały zarobić, wywłaszczały (precyzyjniej: wysiedlały) ludzi z domostw na terenach wskazanych pod nowe inwestycje. Ten proceder, choć znany jako korupcyjny, przez długie lata, jeśli nie dekady, kwitł w najlepsze" - zauważa prof. Góralczyk.
Inwestycje przyczyniały się też do rozwarstwienia społeczeństwa. "Władze lokalne i indywidualni deweloperzy szybko się bogacili, rosły fortuny, a zwykły obywatel, nie mówiąc o młodzieży, miał coraz trudniejszy dostęp do nowego mieszkania. Albowiem - owszem - podaż była ogromna, ale ceny też wręcz w sposób niekontrolowany szybowały w górę" - pisze autor artykułu. Wskazując, że wynajem mieszkania w Pekinie czy Szanghaju jest dziś droższy niż w Nowym Jorku.
Dwa problemy Chin: Bezrobocie młodych i skutki pandemii
To rosnące rozwarstwienie zbiegło się w czasie z innymi problemami chińskiej gospodarki. Pierwszym jest rosnące bezrobocie wśród młodzieży, a drugim wciąż "niezaleczone" rany po pandemii.
"Ambitne plany Xi Jinpinga związane z budową 'społeczeństwa dobrobytu' bardzo szybko, bo już w 2022 r. zderzyły się ze ścianą. Okazało się bowiem, że dwie chińskie szczepionki na COVID-19 nie działają na jego nową odmianę i trzeba było na długie miesiące zamykać większość miast Państwa Środka, począwszy od głośnych lockdownów w Szanghaju czy Chengdu. Te zamknięcia i miast, i ludzi przyniosły natomiast potężne koszty gospodarcze (i społeczne), z którymi władze borykają się do dziś - szybki dotychczas wzrost wyraźnie spowalnia" - czytamy w analizie.
Rozwiązanie, na które zdecydowały się chińskie władze, miały podłoże ideologiczne. Cechuje je "dążenie do egalitaryzmu, równoważenia dochodów i płac, przy wyraźnej niechęci do sił czysto rynkowych".
Teraz już liczy się nie pieniądz, rynek, zysk i dywidenda, lecz ponownie egalitaryzm - pisze prof. Góralczyk.
Zauważa też, że Xi Jinping osobiście wydał nową dyspozycję mówiącą, że Chiny do 2035 r. mają być już "społeczeństwem dobrobytu" (gongtong fuyu), a więc zbliżyć się z dochodami do – powiedzmy – Tajwanu czy Korei Południowej.
Chińskie firmy okazały się kolosami na glinianych nogach
W praktyce ta decyzja oznaczała, że na firmy - w tym deweloperskie - nałożono nowe obowiązki. Narzucono im wolę polityczną, "w celu wyrównywania dochodów i wzmocnienia warstw słabszych lub upośledzonych".
Wtedy szybko okazało się, że niektóre z tych molochów, jak np. Evergrande, są niczym innym, jak kolosami na glinianych nogach. W czerwcu 2021 r. ogłoszono, że grozi tej firmie upadłość, a w sierpniu okazało się, że jej zobowiązania i długi przekraczają 300 mld dolarów - pisze autor materiału.
Przez kilka ostatnich lat okazało się, że firma, która prowadzi 1300 inwestycji w 280 miastach nie może po prostu upaść. To groziłoby potencjalnie nawet protestami społecznymi tych, którzy wpłacili zadatki na budowane przez spółkę mieszkania. Dlaczego jednak ostatecznie chińskie władzy pozwoliły Evergrande upaść?
- Koszty lockdownów sprawiły, że jak na dłoni się ukazało, jak wielka bańka została utworzona w tamtejszym systemie deweloperskim w okresie wysokiego wzrostu i prosperity - pisze autor opracowania.
Chiny czeka powtórka? Tym razem Pekin będzie ratował twarz
Zwraca uwagę, że podobnych gigantów na glinianych nogach jest więcej. Jednym z nich jest Country Garden. Ta spółka jest nieco mniejsza - o kapitalizacji sięgającej 200 mld zł. A do tego zaangażowana w projekty zagraniczne. W przypadku tej spółki Chiny mogą zastosować inną strategię - nie pozwolić jej upaść, by ratować twarz.
"W grudniu 2023 r. na giełdzie w Shenzhen zapadła decyzja, że jej akcje będą tam utrzymywane jeszcze przez rok, a co będzie dalej, nie wiadomo. [...] Wyrok sądu zapadł w ciągle jednak specyficznym Hongkongu, to władze nie dopuszczą, by konsekwencje upadłości przeniosły się na klientów firmy na terenie Chin kontynentalnych. Pytanie tylko, kto i jak przejmie i będzie zarządzał tą masą upadłościową? Na razie nikt nie wie, bo nie było precedensu na taką skalę" - pisze prof. Góralczyk.
Evergrande w 2021 r. i 2022 r. stracił łącznie ponad 81 mld dol. - wynika opublikowanych ze znaczną zwłoką danych finansowych. Całkowite zadłużenie koncernu przekroczyło kwotę 300 mld dol.