W pierwszych miesiącach od czasu wyborów prezydenckich na początku listopada rynki rozgrywały scenariusz, w którym amerykańska gospodarka będzie relatywnie mocna na tle świata, co zaowocuje m.in. mniejszymi niż się wcześniej spodziewano obniżkami stóp procentowych w USA – ta rewizja oczekiwań jeszcze bardziej przyspieszyła umocnienie dolara. Na początku stycznia tzw. indeks dolarowy (obrazujący kurs USD względem koszyka innych głównych walut) jest w okolicy poziomu najwyższego od ponad dwóch lat.
Co dalej z dolarem. Wnioski z pierwszej kadencji Trumpa
Czy zatem w całym rozpoczynającym się pierwszym roku urzędowania prezydenta Trumpa czeka nas dalsza aprecjacja dolara, która pociągnęłaby za sobą raczej negatywne konsekwencje dla akcji na rynkach wschodzących oraz na GPW?
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Być może wskazówek na ten temat warto poszukać w wydarzeniach z czasu poprzedniej kadencji DT. Okazuje się, że również wtedy pierwszą reakcją rynków na wygraną zwolennika hasła "America first" było umocnienie dolara, zaskakująco podobne do obecnych wydarzeń.
Jednak kiedy moment objęcia urzędu przez nowo wybranego prezydenta – w końcówce stycznia 2017 – zaczął zbliżać się wielkimi krokami, coś zaczęło "pękać" w dotychczasowej narracji rynkowej. Dolar zaczął się paradoksalnie osłabiać i proces ten trwał, z przerwami, aż do jesieni 2017. Deprecjacja USD pomogła hossie na rynkach wschodzących akcji, w tym też na GPW. I to mimo tego, że prezydent Trump groził wielu krajom, z Chinami i Europą na czele, drastycznymi podwyżkami ceł.
Dlaczego pierwszy rok poprzedniej kadencji republikanina stał pod znakiem słabnącego dolara? Po pierwsze, warto przypomnieć, że Trump wypowiadał się w tamtym czasie właśnie za deprecjacją USD, która miałaby wesprzeć konkurencyjność amerykańskich eksporterów. Po drugie, spadek notowań dolara wynikał przede wszystkim z czynników znajdujących się poza bezpośrednią kontrolą USA, czyli poprawy oczekiwań odnośnie koniunktury w innych krajach i wzrostu oczekiwań na podwyżki stóp procentowych w strefie euro (potem w kolejnym roku te oczekiwania były dla odmiany znów rewidowane w odwrotnym kierunku, ale to już inna historia).
Trudno jednoznacznie stwierdzić, czy scenariusz z początku poprzedniej kadencji Donalda Trumpa jest trafnym wyznacznikiem na 2025 rok, ale widać, że istnieje przestrzeń do zaskoczeń względem powszechnej rynkowej narracji ostatnich miesięcy.
Tomasz Hońdo, Starszy Ekonomista Quercus TFI S.A.