O swojej propozycji Kołomojski powiedział w rozmowie z "Financial Times". - Uważam, że powinniśmy odnosić się do naszych kredytodawców jak Grecja. Jest to przykład dla Ukrainy - powiedział miliarder. Wywiad odbił się szerokim echem w ukraińskich mediach.
Ihor Kołomojski ostrzega Wołodymyra Zełenskiego, że jeśli będzie słuchał Zachodu, to, prędzej czy później, skończy jak jego poprzednik - Petro Poroszenko.
- Będzie mieć notowania na poziomie 5,10 czy 15 proc. zamiast 73 proc. - stwierdził Kołomojski i przypomniał, że w II turze wyborów prezydenckich Zełenski otrzymał ponad 73 proc. poparcia.
W marcu 2015 r. ukraiński rząd - w zamian za pakiet pomocy z Międzynarodowego Funduszu Walutowego (MFW) w kwocie 17,5 mld dolarów - zobowiązał się walczyć z głęboko zakorzenioną w tym kraju korupcją. MFW w grudniu ubiegłego roku zatwierdził kolejny program pomocowy dla Ukrainy - na kwotę 3,9 mld dolarów.
Nasz wschodni sąsiad potrzebuje pieniędzy z MFW, by obsługiwać zewnętrzne zadłużenie, które sięga ok. 60 proc. PKB Ukrainy. Ze względu na to, że tegoroczne i przyszłoroczne płatności mają być najwyższe, oligarcha zasugerował nowemu prezydentowi, że nie ma się czego obawiać, jeśli Ukraina nie wywiąże się z tego zobowiązania.
- Ile razy Argentyna nie wywiązała się ze swoich zobowiązań? I co, zrestrukturyzowali to. Wszystko jest w porządku - stwierdził Kołomojski na łamach "Financial Times".
Miliarder, który był w konflikcie z otoczeniem Petra Poroszenki, w 2017 r. wyjechał z kraju. Najpierw zamieszkał w Szwajcarii, później w Izraelu. W tegorocznej kampanii prezydenckiej popierał komika, showmana i producenta programów kabaretowych - Wołodymyra Zełenskiego. Programy nowego prezydenta Ukrainy były pokazywane w telewizji należącej do Ihora Kołomojskiego.
Oligarcha wrócił na Ukrainę kilka dni przed zaprzysiężeniem Zełenskiego na prezydenta. W wywiadach wielkortonie podkreślał, że Zełenski nie jest jego marionetką. Już dzień po zaprzysiężeniu nowego prezydenta, szefem jego administracji został Andrij Bohdan, wcześniej znany jako adwokat Kołomojskiego.
Biznesmen nie ukrywał z kolei w rozmowach z mediami, że po dojściu Zełenskiego do władzy liczy na odzyskanie aktywów, które miał stracić przez nacjonalizację PrywatBanku w 2016 r. Kołomojski kontrolował ten największy na Ukrainie komercyjny bank. Domaga się 2 mld dolarów odszkodowania.
- Chcę, aby sądy wydały wyrok: czy było to sprawiedliwe, czy nie. Interesuje mnie tylko odszkodowanie, nie potrzebuję banku - powiedział w "FT" Kołomojski.
Aktywa PrywatBanku w listopadzie 2016 r. były wyceniane na 271 mld ukraińskich hrywien (UAH), bank obsługiwał ponad połowę obywateli. 18 grudnia 2016 r. ukraiński rząd, z racji na grożącą bankowi niewypłacalność, znacjonalizował go. Dzień później Ministerstwo Finansów Ukrainy przejęło PrywatBank za symboliczną jedną hrywnę.
Były już prezydent Ukrainy Petro Poroszenko - jeszcze w trakcie kampanii wyborczej - przekonywał, że powrót PrywatBanku w ręce Ihora Kołomojskiego grozi kryzysem finansowym oraz kryzysem we współpracy Ukrainy z Międzynarodowym Funduszem Walutowym.
Obecnie w Kijowie działa misja MFW, która ma ocenić stan realizacji trwającego programu współpracy z Ukrainą. Jak podaje PAP, jeszcze w tym tygodniu ma się z nią spotkać Zełenski.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl