W połowie grudnia Związek Nauczycielstwa Polskiego zdecydwał o rozpoczęciu ogólnopolskiego protestu pracowników oświaty. Związkowcy domagają się podwyżki średniego wynagrodzenia o 1 tys. zotych.
- Na ostatnim spotkaniu powiedzieliśmy, za zgodą ministra finansów, że w 2019 roku będą dwie podwyżki. We wrześniu większość nauczycieli w minimalnym wynagrodzeniu będzie miała 500 zł wynagrodzenia więcej. Prócz tego pojawiają się duże pieniądze na tzw. godziny dodatkowe do dyspozycji dyrektora, a w praktyce to są płatne godziny na zajęcia dodatkowe - wyjaśniała sefowa resortu. Pojawiają się też pieniądze dla wyróżniających się nauczycieli, na każdym stopniu awansu - 200 zł dla kontaktowanego nauczyciela, 400 zł dla mianowanego, a 500 zł dla dyplomowanego. I tysiąc złotych na start dla stażysty - powiedziała minister Anna Zalewska na antenie radiowej Jedynki.
Deklaracja wzrostu wynagrodzeń o 500 złotych nie jest jednak spełnieniem postulatów związkowców.
- Właśnie spotkaliśmy się w pół drogi. ZNP mówi tysiąc złotych, my mówimy pięćset. Dlatego, że mamy siedemset tysięcy nauczycieli i tak naprawdę nadrabiamy wieloletnie zaległości - powiedziała Zalewska i przypomniała, że ostatnia podwyżka byłą w 2012 roku.
Zdaniem szefowej resortu edukacji zmiany wymaga cały system wynagradzania nauczycieli, bo jego obecna struktura jest "absurdalna".
- Taki system wynagrodzeń jest niesprawiedliwy. Aż 7 dodatków zależy od samorządów. Minister ustala tylko stawki minimalnego wynagrodzenia, a pensje ustala samorząd - powiedziała.
Projekt nowego systemu wynagrodzeń ma opracować Instytut Badań Edukacyjnych.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl