Pożyczając tysiąc złotych, firma pożyczkowa zarabia dziś 250 złotych – twierdzi Ministerstwo Sprawiedliwości. - Ktoś pomylił przychód z zyskiem – odpowiadają przedstawiciele branży, ostrzegając, że zmiana jednej ustawy spowoduje bankructwo kilkuset firm
Z oferty firm pożyczkowych w Polsce korzysta około 3 milionów osób. Wartość udzielonych pożyczek szacowana jest na ok. 3 miliardy złotych. Wśród ponad 500 podmiotów oferujących chwilówki, można też znaleźć firmy, które pożyczają pieniądze tylko po to, by wyłudzić - najczęściej od ludzi starszych - nieruchomości, czy też oszczędności całego życia. Ten nielegalny proceder próbuje ukrócić Ministerstwo Sprawiedliwości.
- Lichwiarskie pożyczki, żerujące na biedzie i ludzkich dramatach, a często też na łatwowierności osób starszych lub niedołężnych, pozostają bulwersującym problemem społecznym. Dzieje się tak, pomimo podejmowanych w przeszłości prób zwalczania tego procederu – tłumaczą urzędnicy Ministerstwa Sprawiedliwości w uzasadnieniu.
Za udzielanie lichwiarskich pożyczek grozić będzie kara pięciu lat więzienia. Z propozycją tą zgadzają się zarówno firmy pożyczkowe jak Związek Banków Polskich. Obawy finansistów wzbudza jednak inna forsowana zmiana - w ustawie o kredycie konsumenckim.
Gdy wejdzie w życie, maksymalny poziom pożyczki nie będzie mógł przekroczyć 20% jej rocznej wartości (obecnie to 55 proc.), a maksymalne opłaty nie będą wyższe niż 75% pożyczonej sumy (dziś może to być 100 proc pożyczki).
Skutki ekonomiczne tej decyzji?
Ministerstwo Finansów przyznaje, że są jeszcze nieznane:
- Zgodnie z propozycjami projektu MS limity pozaodsetkowych kosztów będą miały zastosowanie zarówno do kredytu konsumenckiego w rozumieniu ustawy o kredycie konsumenckim, udzielanego przez pozabankowe podmioty pożyczkowe, banki oraz spółdzielcze kasy oszczędnościowo-kredytowe, a także do kredytów i pożyczek, do których nie stosuje się ustawy o kredycie konsumenckim. Analizy w resorcie finansów nie zostały jeszcze ukończone, a zatem jest zbyt wcześnie, aby przedstawić uwagi, które ewentualnie zostaną zgłoszone do projektu będącego przedmiotem prowadzonych obecnie uzgodnień - piszą urzędnicy Ministerstwa Finansów.
- Nie badaliśmy skutków ekonomicznych i społecznych tej regulacji, ale wpływ na rynek nie do końca zbadało również Ministerstwo Sprawiedliwości – ocenia Katarzyna Urbańska, zastępca dyrektora departamentu regulacji finansowych PwC. - Zmiana ta może jednak spowodować zniknięcie niektórych produktów finansowych z rynku, a to siłą rzeczy może przełożyć się na mniejszy wpływ do budżetu państwa z podatków VAT, CIT, a także podatku bankowego.
Związek Banków Polskich, a także Związek firm pożyczkowych ostrzegają, że zaostrzenie przepisów spowoduje, że znaczna część firm udzielających chwilówki zniknie z rynku. Pracę straci ponad 20 tysięcy osób - w większości młodych kobiet. W miejsce firm, które działają w rygorze ustawy o kredycie konsumenckim i które łatwo kontrolować, zaczną pojawiać się ogłoszenia o pożyczkach na słupach, w bramach w internecie, a także gangi, które oferują "kredyty”, przez które można stracić oszczędności całego życia.
- Zakładając, że półtora miliona naszych klientów przejmą banki, to pozostaje jeszcze druga, równie licznie grupa, która będzie szukała źródeł finansowania, ale tych nielegalnych, bo do innych dostęp będzie ograniczony. Nikt nie będzie przejmował się UOKiK-iem, KNF. A pożyczanie pieniędzy w podziemiu jest znacznie bezpieczniejsze niż handel narkotykami. Wiele grup przestępczych może się tym zainteresować - ostrzega Maciej Kikta, ekspert ds. sprzedaży z Vivus.pl.
250 złotych zysku za każdy tysiąc?
Ministerstwo Sprawiedliwości przekonuje jednak, że obawy branży są przedwczesne.
- Z analiz Ministerstwa Sprawiedliwości wynika, że przedsiębiorstwa branży pożyczkowej osiągają próg rentowności przy udzielaniu pożyczek na ok. 10 procent rocznie. Limity określone w projekcie ustawy o zmianie ustawy Kodeks karny i niektórych innych ustaw pozwalają na zarobek 250 zł od każdego pożyczonego 1000 zł, czyli 25 proc. To – zdaniem ministerstwa – pozwala na pokrycie nawet większych kosztów firm pożyczkowych, związanych m.in. z wyższym ryzykiem ich działalności - czytamy w odpowiedzi od ministerialnych urzędników, którzy zapewniają, że podobne poziomy kosztów pozyskiwania kapitału i związanych z tym limitów występują w innych państwach europejskich.
- W opinii Ministerstwa Sprawiedliwości po wprowadzeniu niższych limitów nie ma więc niebezpieczeństwa upadku tej branży, a jedynie może nastąpić ograniczenie jej zysków - podsumował Jerzy Kubrak, ekspert Wydziału Komunikacji Społecznej i Promocji Biuro Ministra Sprawiedliwości.
Jarosław Prezes Ryba, prezes Związku Firm Pożyczkowych przekonuje, że wyliczenia Ministerstwa Sprawiedliwości są nietrafne i mogą być co najwyżej wyobrażeniem jak powinna działać firma pożyczkowa.
- Obawiam się, że ktoś przy tych wyliczeniach pomylił przychód z zyskiem i wtedy to miałoby sens. Gdyby można było osiągnąć 25 procent rentowności to byśmy w to od razu weszli, ale to nie jest prawda. Jeśli te wyliczenia byłyby prawdziwe, to by oznaczało, że ktoś w ministerstwie znalazł sposób na ustawowe zagwarantowanie ludziom tanich pożyczek. W rzeczywistości to jednak nie jest takie proste, a nawet możliwe. Możemy spotkać się z ministerstwem pokazać wszystkie dokumenty, że przy takich ograniczeniach, nie ma możliwości prowadzenia legalnego biznesu pożyczkowego - podsumowuje Jarosław Ryba.
Podobnego zdania jest Katarzyna Urbańska. Jej zdaniem trzeba najpierw zwrócić uwagę na regulacje dotyczące kredytu konsumenckiego, które weszły w życie w marcu br. - Wydaje mi się, że zanim ktoś przystępuje do prac nad kolejnymi zmianami, powinien dokonać analizy, jak te poprzednie wpłynęły na rynek. W tym przypadku takiej analizy po prostu zabrakło - mówi Urbańska.