.
"Perspektywą jest 2004 rok i na to będziemy zwracać uwagę przy decyzjach. Jest wiele prognoz, które mówią, że inflacja pod koniec roku wyniesie poniżej 2 proc.; jak będzie? - nie wiemy. Najważniejsze jest podejmowanie decyzji z punktu widzenia inflacji na przyszły rok" - powiedział prezes NBP Leszek Balcerowicz na konferencji po posiedzeniu RPP.
Rada obniżyła na tym posiedzeniu wszystkie stopy procentowe o 25 pkt. bazowych.
Stopa referencyjna będzie wynosić od czwartku nie mniej niż 5,50 proc.
Prezes NBP nie widzi zagrożenia dla realizacji celu inflacyjnego na 2004 rok.
"Stały cel w przyszłym roku powinien być osiągnięty, nie widać ryzyka dla tego celu, ale analizujemy wskaźniki cały czas" - powiedział Balcerowicz.
Cel inflacyjny na 2003 rok wynosi 3 proc. +/- 1 pkt proc., a na 2004 rok 2,5 proc., z możliwym odchyleniem o 1 pkt proc.
Decyzję o piątej w tym roku obniżce członkowie RPP uzasadniali brakiem presji inflacyjnej, o czym świadczy m.in. niska inflacja bazowa, stabilnie niskie oczekiwania inflacyjne i umiarkowana dynamika płac.
Ewentualne źródło presji inflacyjnej może, według RPP, pochodzić z przekroczenia planu deficytu ekonomicznego finansów publicznych, wysokiej dynamiki pieniądza gotówkowego w obiegu oraz możliwości wzrostu cen ropy naftowej.
WZMOCNIONE SYGNAŁY OŻYWIENIA W GOSPODARCE
Według członków RPP, wzmocniły się symptomy stopniowego ożywienia gospodarczego, poprawiły się też oceny przyszłej koniunktury, co jednak, w ich opinii, nie ogranicza miejsca do dalszych redukcji.
"Sygnały obecnie dostępne świadczyłyby o wzmocnieniu wzrostu gospodarczego. Sygnały te są znacznie lepsze niż miesiąc wcześniej. Natomiast o wzroście w dłuższym okresie decydować będzie dokończenie reform" - powiedział prezes NBP.
Zdaniem członka RPP Grzegorza Wójtowicza, wzrost PKB w pierwszym i drugim kwartale 2003 roku wyniesie 2,0 proc., a w całym 2003 roku 2,5 proc., następnie przyspieszy do 4,0 proc. w 2004 roku.
Wójtowicz, pytany o to, czy obserwowane sygnały mogą ograniczać możliwość redukcji stóp, odpowiedział, że "będzie tak wtedy, jesli ożywienie gospodarcze będzie się przekładać na wzrost popytu, którego na razie nie widać".
Dodał, że do końca tego roku na pewno nie wystąpi znaczne ożywienie popytu, a w przyszłym roku impuls popytowy będzie słaby.
"Nastawienie neutralne (Rady) oznacza, że nie ma potrzeby wzrostu stóp, tylko utrzymania ich lub spadku, natomiast sytuacja jest na tyle zmienna, że praktycznie co miesiąc jest zestaw nowych sygnałów" - powiedział po konferencji dziennikarzom Wójtowicz.
"Niska skala obniżek czyni bardziej prawdopodobnym serial, ale nie oznacza, że serial ma być kontynuowany miesiąc w miesiąc. Warunki do tego, żeby stopy były obniżane, dotąd istniały, mogą być jednak pewne ruchy, które będą się temu sprzeciwiać" - dodał.
NAJWCZEŚNIEJSZY TERMIN PRZYJĘCIA EURO PRZYSPIESZY REFORMY
Przedstawiciele banku centralnego uważają, że przyjęcie euro możliwie najwcześniej odbędzie się z korzyścią dla Polski i będzie stanowiło istotny bodziec dla przeprowadzenia niezbędnych reform.
"Najlepiej dla rozwoju gospodarczego Polski byłoby przyjęcie takiej strategii, która umożliwiłaby wejście do strefy euro w najwcześniejszym terminie, co praktycznie oznacza 2007 rok" - powiedział Balcerowicz.
"Opłaca się spełnić kryteria z Maastricht wcześniej niż później. Niską inflację trzeba utrzymać (...). Dług publiczny jest poniżej 60 proc. PKB, choć niepokojąco rośnie, trzeba to zablokować poprzez uzdrowienie finansów publicznych i obniżyć deficyt publiczny poniżej 3 proc. PKB z perspektywą równoważenia" - dodał prezes NBP.
Zdaniem Balcerowicza, odroczenie okresu wejścia do strefy euro szkodziłoby rozwojowi gospodarczemu.
"Nastawienie na późniejszy okres oznacza odroczenie reform i szkodzi rozwojowi gospodarki. Ponadto, Polska jest krajem stosunkowo małym, otwartym na świat i na przepływy kapitału. Te cechy przemawiają za tym, że korzyści z przyjęcia euro powinny być duże, a koszty stosunkowo małe" - powiedział.
Według dotychczasowych planów NBP i Ministerstwa Finansów, Polska powinna spełnić kryteria z Maastricht w 2006 roku, żeby w 2007 zastąpić złotego przez euro.
Pytani przez PAP analitycy wątpią jednak, czy Polska będzie gotowa przyjąć euro w 2007 roku i przesuwają ten termin na 2008 rok, a część z nich nawet na lata późniejsze.