'Interwencja nie byłaby skuteczna, bo byłaby kosztowna. Trzeba byłoby ściągać nadpłynność z rynku, a to stanowiłoby koszty dla budżetu' - powiedziała PAP w sobotę, podczas IX Polskiego Spotkania Europejskiego w Warszawie, Gronkiewicz-Waltz.
'Trzeba pogodzić się z mocnym złotym' - dodała.
Zdaniem byłej prezes NBP interwencja byłaby sprzeczna z celem inflacyjnym i nie odniosłaby właściwego skutku.
'Taka sama sytuacja panuje w Czechach z koroną. To jest antycypacja tego, że będziemy w Unii Europejskiej' - powiedziała Gronkiewicz-Waltz.
'Robi się zamknięte koło, próbowaliśmy interweniować w 1997 i 1998 roku, ale wtedy system walutowy był inny i nie było też wyznaczonego celu inflacyjnego' - dodała.
Minister Finansów Marek Belka powiedział w piątek, że kurs 4,25-4,30 zł za dolara byłby bezpieczny dla inflacji i korzystny dla eksporterów.
Złoty na zamknięciu piątkowych kwotowań osiągnął kursy: 4,019 za dolara i 3,67 za euro.
Według Belki ostatnie dni są dalszym ciągiem dyskusji o polityce kursowej. Wywołał ją sam minister, mówiąc, że przed wejściem do europejskiego systemu kursów walutowych możliwa byłaby jednorazowa dewaluacja złotego.
W środę Belka powiedział, że złoty jest obecnie zbyt mocny i rząd powinien podjąć inicjatywę w sprawie polityki kursowej w celu jego osłabienia oraz rozpocząć dyskusję z Radą Polityki Pieniężnej na ten temat. Część rynku odczytała to jako zachętę do interwencji na rynku walutowym.
W odpowiedzi wiceprezes NBP Andrzej Bratkowski uznał, że interwencja banku centralnego na rynku walutowym byłaby w obecnej sytuacji nieefektywna oraz groziłaby stratami finansowymi NBP, a pośrednio - budżetowi państwa.
Polemizując z tym poglądem Belka ocenił, że zbyt mocny złoty jest bardziej kosztowny niż ewentualna interwencja na rynku walutowym.
W mijającym tygodniu o przewartościowaniu złotego mówili też - premier Leszek Miller, minister gospodarki Jacek Piechota oraz prezydent Aleksander Kwaśniewski, obarczając odpowiedzialnością za zbyt mocny kurs złotówki bank centralny.
Belka prognozuje, że inflacja w kwietniu spadnie do 3-3,1 proc., wobec 3,3 proc. w marcu.
We wtorek Jacek Krzyślak, dyrektor departamentu polityki finansowej i statystyki resortu finansów, powiedział, że Ministerstwo Finansów podtrzymuje prognozę spadku inflacji w kwietniu do 3,1 proc.
Według niego w maju inflacja spadnie poniżej 3 proc., choć prawdopodobnie jej obniżenie nie będzie tak głębokie, jak wcześniej szacowano, czyli inflacja w maju może nie spaść do 2,5 proc. Po opublikowaniu danych o cenach żywności w kwietniu większość analityków podtrzymała swoje wcześniejsze szacunki spadku inflacji w kwietniu do 3-3,1 proc. Cel inflacyjny w 2002 roku został ustalony na 5 plus minus jeden procent.