- Te produkty finansowe należałoby wycofać, naprawić straty klientów i przeprosić. Czyli zrobić dokładnie to, co robi się z wadliwym lekiem, który trafił do aptek - tymi słowami Krystyna Krawczyk, dyrektor Wydziału Klienta Rynku Ubezpieczeniowo-Emerytalnego w biurze Rzecznika Finansowego określiła popularne jeszcze kilka lat temu "polisolokaty".
Rzecznik Finansowy po raz kolejny opublikował w czwartek raport poświęcony "polisolokatom", czyli oferowanym przez ubezpieczycieli i banki produktom finansowym, które łączą w sobie ubezpieczenie i fundusz inwestycyjny. O "polisolokatach" jest w Polsce głośno głównie z powodu strat, które przyniosły klientom.
Według szacunków Rzecznika Finansowego Polacy w 5 milionach polis ulokowali w tych produktach ponad 50 miliardów złotych. Dla wielu ta inwestycja okazała się fatalna w skutkach. Nie dość bowiem, że część funduszowa przyniosła straty rzędu nawet 80-90 procent, to wycofanie środków kończyło się koniecznością zapłaty opłaty likwidacyjnej, która sięgała nawet 100 procent zgromadzonych środków.
"Doradcy" żyją z prowizji od sprzedaży
W najnowszym raporcie eksperci wskazują, że coraz więcej osób - które kupiły "polisolokaty" - decyduje się występować z instytucjami finansowymi na drogę sądową. "Zdaniem Rzecznika Finansowego dający się zaobserwować w ostatnich latach wzrost liczby postępowań dotyczących umów ubezpieczenia z ubezpieczeniowym funduszem kapitałowym stanowi dowód wzrastającej świadomości prawnej konsumentów usług ubezpieczeniowych, a także wskazuje na liczne rozbieżności w interesach stron wspomnianych umów, zwłaszcza w wymiarze ekonomicznym" - podkreślają autorzy raportu.
Zwracają uwagę, że problemem "polisolokat" jest m.in. nierównomierne rozłożenie ryzyka w stosunku do korzyści, które mogą one przynieść inwestorowi. Klient bierze bowiem na siebie całe ryzyko inwestycyjne, podczas gdy instytucja finansowa zarabia nawet, gdy wartość jednostek funduszu spada. Gdy klient będzie chciał wycofać pieniądze, to poniesie dodatkowe koszty. By zarobić, zyski z takiego produktu finansowego muszą z kolei w pierwszej kolejności pokryć koszty ponoszone przez klienta.
Podczas czwartkowej konferencji poświęconej raportowi eksperci z biura Rzecznika Finansowego nie zostawili też "suchej nitki" na pracownikach instytucji finansowych, którzy sprzedawali "polisolokaty" klientom. Wskazywali, że klienci powinni pamiętać o tym, iż nie mają do czynienia z doradcą, a ze sprzedawcą, którego prowizja jest uzależniona od liczby produktów finansowych, które sprzeda.
Po roku klient ma 60 dni na rezygnację z polisy
Jak podaje biuro Rzecznika Finansowego coraz większe naciski ze strony klientów, instytucji zajmujących się ochroną konsumentów, jak i stowarzyszeń broniących praw konsumentów, doprowadziły do tego, że umowy zawierane obecnie z ubezpieczycielami już lepiej chronią tych, którzy chcą kupować polisy UFK.
Po pierwsze, po roku płacenia składek klient ma 60 dni na odstąpienie od polisy, a wówczas ubezpieczyciel może pobrać od niego karę w maksymalnej wysokości 4 procent środków. Urzędnicy przestrzegają jednak, by dokładnie sprawdzać w umowach, jak wyglądają kary za odstąpienie w kolejnych latach, bo prawo nie zabrania tego, by wyniosły one nawet 25-30 procent.
To wszystko dotyczy jednak nowych umów zawieranych przez klientów. Tym, którzy już wpadli w kłopoty z powodu "polisolokat" najczęściej pozostaje jednak droga sądowa.
Posiadacze "polisolokat" nie są bezbronni
Urzędnicy z biura Rzecznika Finansowego podkreślają, że sądy coraz częściej stają po stronie klientów, którzy występują przeciwko instytucjom finansowym. - Idąc do sądu, jest szansa na odzyskanie nawet stu procent zainwestowanych środków plus odsetki - podkreśla Aleksander Daszewski, radca prawny w biurze Rzecznika Finansowego. Zaznacza jednak, że klienci często nie decydują się na drogę sądową ze względu na dodatkowe koszty i czas, który trzeba na to poświęcić.
Wtedy pozostaje im droga negocjacji z ubezpieczycielem, np. za pośrednictwem Rzecznika Finansowego. Co ważne, Aleksander Daszewski wskazuje, że próba pozasądowego rozwiązania sporu u Rzecznika Finansowego jest dla ubezpieczyciela obligatoryjna. Wystarczy, że klient zgłosi się z takim wnioskiem, a instytucja finansowa będzie miała obowiązek uczestniczyć w postępowaniu. Jeżeli nie dojdzie do porozumienia, to Rzecznik Finansowy i tak da klientowi pisemną opinię w sprawie, która może być bardzo przydatna w sądzie.