Jak podaje dziennik, ostatnie sprawozdanie finansowe Poczty Polskiej to doskonały przykład tzw. kreatywnej księgowości.
Pojawia się w nim np. pozycja "społeczna funkcja listonosza", na którą wydano 431 mln złotych, alokowanych do usług powszechnych.
"Społeczna funkcja listonosza" polega przede wszystkim na noszeniu listów i w zasadzie niewiele różni się od zatrudniania zwykłych listonoszy. Jednak dzięki dodaniu do nazwy członu "społeczna", jak pisze "Wyborcza", Poczta Polska mogła uznać zatrudnianie osób roznoszących listy za część usług powszechnych.
Usługi powszechne to obowiązek dostarczania listów pięć razy w tygodniu, jaki ciąży na Poczcie Polskiej jako państwowym operatorze. Poczta dzięki dołożeniu do odpowiedniej tabeli wydatków na listonoszy wykazuje, że na nich traci - ujawnia dziennik.
"Pracownicy służby doręczeń, realizując powierzone zadania wynikające z zakresu obowiązków służbowych, wykonują także inne czynności o charakterze społecznym" - tłumaczy Poczta w odpowiedzi na pytania dziennikarzy i wyjaśnia, że chodzi m.in. o pomaganie osobom starszym.
Gigantyczne pensje zarządu
Pracownicy Poczty Polskiej, zwłaszcza ci szeregowi, narzekają na bardzo mały, albo nawet zerowy wzrost ich wynagrodzeń.
"Przez 5 lat najniższa krajowa wzrosła o 950 zł. Moja podstawa o 0 zł" - mówi pracownik cytowany przez Wyborczą.
Wysokie są za to pensje zarządu. Obecny prezes - Tomasz Zdzikot - zarabia miesięcznie 49 tys. złotych brutto. Pensje jego dwóch zastępców wynoszą 47 tys. złotych.
Strajk wisi na włosku
Wysokie pensje zarządu i niskie wynagrodzenia pracowników doprowadziły w końcu do buntu w załodze Poczty Polskiej.
Związki zawodowe weszły w spór zbiorowy z pracodawcą i prowadzą kolejną rundę negocjacji. W rozmowach biorą udział przedstawiciele MAP, które nadzoruje pocztę.
Związkowcy alarmują o "dramatycznym spadku" udziału Poczty Polskiej w rynku usług pocztowych rok do roku. W ich ocenie jest to efekt błędów "popełnianych przez kolejne zarządy" spółki, które nie potrafiły przystosować PP do "zachodzących zmian rynkowych". Zdaniem autorów pisma to doprowadziło finalnie do "zapaści finansowej" Poczty.
"Sytuacja taka skutkuje m.in. tym, że wynagrodzenia większości spośród 80 tys. załogi Spółki od kilku lat nie ulegają zasadniczej zmianie i na obecną chwilę ok. 60 proc. pracowników narodowego operatora otrzymuje wynagrodzenie oscylujące w granicach płacy minimalnej, a przecież jeszcze kilkanaście miesięcy temu, w pierwszych miesiącach pandemii, Pocztowcy byli ogłaszani bohaterami narodowymi" - punktują związkowcy.
To nie pierwsze kadrowe problemy Poczty Polskiej w tym roku. Wcześniej pracownicy sprzeciwiali się planom zwolnień grupowych i przeniesienia części kadry do spółek zależnych od Poczty Polskiej. Spór ten zakończył się porozumieniem zarządu i związkowców, co obie strony ogłosiły na początku lipca.