Złoto kojarzone jest jako podstawowe aktywo do ochrony przed rosnącymi cenami. Logika w tym przypadku jest prosta - fizyczne aktywa powinny przechowywać wartość na zasadzie cen relatywnych. Złoto w tym przypadku (jak i inne metale szlachetne) jest jednym z ograniczonych zasobów w relacji do potencjalnie nieograniczonej podaży pieniądza.
Dodatkowo jego historyczne atrybuty oraz właściwości doprowadziły do tego, że jest ono uważane, za główny sposób ochrony przed inflacją. Czy tak jest na pewno?
Okazuje się, że historyczna korelacja rocznych stóp zwrotu cen złota oraz rocznej inflacji potrafi być bardzo zmienna. Nie mamy do czynienia z ciągłą pozytywną korelacją, a jej wykres z długiego terminu może przypominać biały szum. Niemniej w całym XX wieku w przypadku okresów zwiększonej inflacji obserwowaliśmy również długoterminowe wzrosty cen złota.
Zależność ta jednak zepsuła się w momencie ostatniego Wielkiego Kryzysu Finansowego, który rozpoczął się w latach 2007-2009. Jest to prawdopodobnie efekt niestandardowych działań w postaci ogromnych programów skupu aktywów prowadzonych przez banki centralne.
Warto przypomnieć, że obecnie skala takich programów jest zdecydowanie większa. Do takich niestandardowych działań dołączył również w zeszłym roku Narodowy Bank Polski.
Co ciekawe patrząc na zachowanie rentowności i cen złota, obserwujemy zupełną odwrotność niż inflacji oraz złota. Przez cały XX wiek nie było w tym przypadku niemal żadnej zależności, a mniej więcej od 2005 roku wraz z pojawieniem się np. dużych ilości funduszy ETF, zależność pomiędzy rentownościami oraz złotem jest niemal liniowa.
Czytaj więcej: Banki odkładają kolejne setki milionów złotych na pozwy frankowiczów. Co z ugodami?
Wobec tego chcąc ochronić się przed inflacją powinniśmy skupiać się przede wszystkim na obligacjach, przede wszystkim tych indeksowanych o zmianę cen konsumpcyjnych.
Co z kolei ze złotem? Okazuje się, że patrząc na zmienność ostatnich lat potencjalny wzrost rentowności 10 letnich obligacji amerykańskich do 2 proc. mógłby doprowadzić nawet do 10 proc. korekty na rynku złota. To oznaczałoby zejście nawet w okolice 1600 dolarów za uncję.
Taka korekta z pewnością znalazłaby nowe zainteresowanie złotem wśród inwestorów, a dodatkowo warto pamiętać, że złoto wciąż jest pewnego rodzaju zabezpieczeniem kapitału. Badania pokazują jednak, że zabezpiecza ono przed inflacją jedynie w długim terminie, a nie w krótkim czasie w momencie zaskoczenia.