Dolar amerykański, najważniejsza waluta świata, od jesieni 2022 roku traci na wartości. Obecnie kosztuje mniej niż 4 złote. Gwałtowny, około 20-proc. spadek kursu w zaledwie kilka miesięcy wskazuje na znaczący odpływ globalnego kapitału z bezpiecznej przystani, jaką jest dolar. Pieniądze te płyną w kierunku strefy euro oraz walut gospodarek wschodzących jak na przykład Polska.
— Jeszcze niepełna rok temu dolar kosztował 5 zł. To dlatego, że inwestorzy wskutek wojny Rosji w Ukrainie uciekali z rynku rubla, hrywny, forinta, złotego czy korony czeskiej. W praktyce fundusze inwestycyjne pozbywały się ryzykownych aktywów, w tym m.in. akcji spółek z naszego regionu — wyjaśnia w rozmowie z money.pl Sobiesław Kozłowski, dyrektor departamentu analiz i doradztwa w Noble Securities.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Co spowodowało odpływ kapitału na rynek dolara? Nasz rozmówca wyjaśnia, że Rosja przez lata była dla Europy źródłem taniego surowca energetycznego. Gdy przykręciła kurki z gazem w odwecie za sankcje, które miały ją powstrzymać przed kontynuowaniem wojny, fundusze spanikowały. Obawiały się w szczególności, że Europa nie poradzi sobie z wysokimi cenami energii, na które była skazana w okresie zimowym.
Przypomnijmy, że przed wojną ceny energii na giełdach były poniżej 20 euro za megawatogodzinę (MWh). W szczytowym momencie po wybuchu rosyjskiej inwazji sięgały 340 euro. To aż 17 razy więcej. Obecnie ceny są znacznie niższe — według aktualnych notowań: 30 euro za MWh.
Pieniądz szuka zyskownych okazji
Na notowaniach dolara cieniem kładzie się też polityka monetarna. Fed, czyli bank centralny Stanów Zjednoczonych, co najwyżej dokona jeszcze dwóch podwyżek stóp procentowych. Niewykluczone, że w niedługim czasie zacznie obniżać koszt pieniądza. Patrząc z tej perspektywy, rynek woli inwestować w inne aktywa niż dolarowe, które pozwolą mu więcej zarobić.
W przeciwieństwie do Fedu Europejski Bank Centralny kontynuuje cykl podwyżek stóp, chcąc w ten sposób powstrzymać wzrost cen w gospodarce. W związku z tym euro umacnia się w stosunku do dolara, a kapitał płynie do strefy euro, gdzie jest wyższe oprocentowanie, windując kurs waluty. Przy okazji umacniają się też waluty gospodarek wschodzących zbliżonych do strefy euro.
Złoty jest walutą typu high beta. Oznacza to, że jeżeli inne waluty rynków wschodzących w naszym regionie się umacniają, to złoty umacnia się dwa razy bardziej. Przykładowo, gdy korona czeska drożeje o 10 proc., to złoty o 20 proc. Niestety ta zasada działa także w drugą stronę – mówi Kozłowski.
Dzieje się tak, bo złoty jest jedną z bardziej płynnych walut w naszym regionie. Ścisłej – łatwiej go kupić niż na przykład koronę czy forinta, ale także łatwiej sprzedać. I co ciekawe – dodaje nasz rozmowa – inwestorzy postrzegają walutę naszego południowego sąsiada jako bezpieczniejszą od naszej.
Niestabilność szkodzi gospodarce
Niestabilny złoty – czyli taki, który w kilka miesięcy potrafi zdrożeć o 20 proc. w stosunku do dolara – jest dużym wyzwaniem dla gospodarki. Obecnie w szczególności dla importerów.
– W dużej mierze odbudowano łańcuchy dostaw, które pozrywała pandemia Covid-19. Jednak przypomnijmy, że wskutek polityki "zero Covid" chińska gospodarka mocno wyhamowała, spadła dostępność towarów importowanych z Państwa Środka do Europy, a ceny frachtów – opłat za przewóz towarów drogą morską – drastycznie zdrożały. Część producentów zrobiło zapasy magazynowe, chcąc zaoszczędzić. Jeśli ktoś zaopatrzył się po sufit w momencie, gdy dolar był drogi i nie zdążył sprzedać tego w odpowiednim czasie, to teraz robi to ze stratą – zauważa ekspert.
Gdy waluta jest niestabilna, trudniej zarządzać kosztami. W zależności od branży biznes planuje wydatki na pół roku, kwartał czy miesiąc w przód. Gwałtowana i szybka zmiana kursów walut powoduje wyższe koszty.
Polska gospodarka cały czas rośnie, a więc dla coraz większej liczby firm duże znacznie mają wahania kursowe walut. Stabilny kurs ważny jest zarówno dla importerów, jak i ekspertów. Czy wobec tego rynek oczekuje reakcji Narodowego Banku Polskiego (NBP), aby ustabilizował złotego? Pytamy eksperta Noble Securities.
Na razie mieliśmy słowną interwencję. Podczas ostatniej konferencji (prezes – przyp. red.) NBP poinformował o zakończeniu cyklu podwyżek stóp proc. Podmioty rynku finansowego spodziewają się pierwszej obniżki o 25 punktów bazowych w ciągu najbliższych trzech miesięcy. W ciągu najbliższego roku oczekują obniżki o 190 pb. – odpowiada Kozłowski.
Według naszego rozmówcy wyraźny spadek kosztu pieniądza w naszej gospodarce powinien osłabić złotego w stosunku do dolara. Nie ma wątpliwości, że pomoże to w walce z wciąż wysoką inflacją. W dłuższej perspektywie odbije się jednak na cenach paliw na stacjach benzynowych i cenach wakacji zagranicznych. Natomiast polskim firmom bardziej opłaci się sprzedawać za granicę niż tam kupować.
Złoty silny jak tuż po kryzysie finansowym
Zanim złoty zacznie tanieć, możliwe, że jeszcze trochę się umocni w stosunku do dolara. Według analityka cinkciarz.pl Bartosza Sawickiego, choć trend osłabienia amerykańskiej waluty jest już zaawansowany, to istnieje przestrzeń do jego kontynuacji.
Pozytywnie patrzymy za to na euro i złotego. Od wielu miesięcy spodziewamy się, że w drugim półroczu kurs dolara zadomowi się poniżej 4 zł, a za rok kurs dolara wyrażonego w złotych znajdować będzie się w okolicy 3,80 – prognozuje.
Przypomnijmy, że od wrześniowego apogeum paniki inwestorów każda z dziesiątki walut gospodarek rozwiniętych potaniała w relacji do złotego. Sawicki wskazuje, że gdyby przejrzeć katalog trzydziestki najważniejszych walut, to na palcach jednej dłoni zliczymy takie, które zyskiwały mocniej od złotego.
– Polska waluta każdy z minionych trzech kwartałów kończyła na plusie w relacji zarówno do euro, jak i dolara. Taka seria nie miała miejsca od 2009 r. i wychodzenia rynków z krachu globalnego kryzysu finansowego – puentuje.
Karolina Wysota, dziennikarka money.pl