W tym tygodniu czwartek był dniem przerwy dla inwestorów z Polski. Moment świętowania, a więc nieobecności na rynku, wykorzystali spekulanci. Złoty mocno stracił do najważniejszych walut świata.
Ciekawie wyglądała sytuacja na kursie euro, który w pewnym momencie bardzo zbliżył się do 4,40 zł. A przypomnijmy, że tydzień zaczynaliśmy zaledwie dwa grosze powyżej 4,30 zł. Frank w najgorszym momencie przekroczył 4,04, zyskując w 24 godziny około 2 grosze, podobnie jak dolar, który znalazł się w okolicach 3,94 zł.
Czytaj więcej: Kurs franka przebił cztery złote. Raty znowu pójdą w górę
- Takie dni jak w czwartek, kiedy w Warszawie mamy święto, zaś rynek w Londynie normalnie działa, w przeszłości często przynosiły skokowe osłabienie złotego i w ostatnich dniach wspominaliśmy w naszych komentarzach, że takie ryzyko istnieje ponownie. Sytuacja rynkowa była i jest dla złotego niesprzyjająca, stąd też czwartkowa wyprzedaż nie jest wielkim zaskoczeniem - komentuje Przemysław Kwiecień, ekonomista Domu Maklerskiego XTB.
Ile Polacy tracą na rynku forex?
Ekspert zauważa, że dolar zbliżył się do 3,95 zł, a więc poziomu niewidzianego od wiosny 2017 roku. Tłumaczy to efektem rosnącej presji na Europejski Bank Centralny, aby w obliczu coraz gorszej sytuacji w europejskiej gospodarce powrócił do polityki taniego pieniądza, która może poprawić sytuację.
W czwartek do tematu odniósł się Olli Rehn z EBC, wskazując na to, że bank powinien zaskoczyć rynki skalą "luzowania" polityki pieniężnej. To automatycznie przełożyło się na niższy kurs euro, który w relacji do dolara jest najsłabszy od ponad dwóch lat. Mimo to do złotego wspólna waluta się umocniła, co pokazuje, jak słaby był złoty pod nieobecność polskich inwestorów.
Czytaj więcej: Rogalski: słabe dane podbijają oczekiwania przed decyzją EBC
- Złoty jest najbardziej płynną walutą rynków wschodzących z "bloku euro" i w takich sytuacjach zazwyczaj traci przynajmniej tak samo jak euro. Z jednej strony ta przynależność chroni go w takich sytuacjach, jak poniedziałkowa dewaluacja argentyńskiego peso, z drugiej złoty traci silnie wobec słabości europejskiej gospodarki, pomimo nadal niezłej sytuacji w kraju - zauważa Kwiecień.
Ekonomista przyznaje też, że za słabość złotego nie można obwiniać tylko europejskiego banku. Na stabilność naszej waluty nie wpływają dobrze obawy inwestorów o efekt wyroku Trybunału Sprawiedliwości UE w sprawie kredytów frankowych oraz sygnały z RPP dotyczące niestandardowej polityki pieniężnej.
- Na pocieszenie można dodać, że w przeszłości takie świąteczne wyskoki złotego często były kulminacją wyprzedaży naszej waluty i przynosiły późniejszy zwrot na rynku. Jest na to pewna szansa, tym bardziej, że nie ma fundamentalnych powodów do panicznej wyprzedaży polskiej waluty - zastrzega Kwiecień.
W piątek rano sytuacja wygląda dużo lepiej, szczególnie w przypadku euro i franka. Kursy spadły, wracając w okolice poziomów ze środy.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl