- Będę starał się przekonać członków Rady Polityki Pieniężnej do wydłużenia cyklu podwyżek stóp w tym roku - zadeklarował prezes NBP Adam Glapiński w rozmowie z Bloombergiem. Wskazał też, że stopy procentowe powinny wzrosnąć bardziej, niż przewiduje rynek.
To dość zaskakujące słowa, bo dotychczas szef banku centralnego raczej ostrożnie podchodził do deklaracji dotyczących dalszego kształtowania stóp procentowych. Można było nawet sądzić, że nie będzie się spieszył z podwyżkami, jeśli nie będzie to konieczne.
Zmiana retoryki początkowo pozytywnie wpłynęła na notowania polskiej waluty. Kurs euro spadł w pewnym momencie nawet do 4,51 zł. Nie trwało to jednak zbyt długo. Kolejne godziny windują notowania euro na coraz wyższe poziomy. Przed godziną 14.00 wspólna waluta na foreksie była wyceniana już na blisko 4,56 zł.
Droższy dolar i frank
Warto zauważyć, że to nie tylko euro jest mocne, ale po prostu złoty jest słaby. W górę idą bowiem także kursy franka szwajcarskiego czy amerykańskiego dolara. I to w szybkim tempie, którego na co dzień nie obserwujemy.
Kurs franka zbliża się do 4,43 zł, a jeszcze o poranku był na poziomie 4,37 zł. To aż 6 groszy różnicy w ciągu kilku godzin. Z kolei dolar wyraźnie przebił granicę 4 zł i za chwilę może dobić do 4,04 zł.
Odważne słowa prezesa NBP, które sugerowały szybki wzrost kosztu pieniądza, co powinno umacniać złotego, zostały szybko przysłonięte przez temat Ukrainy. Inwestorzy coraz bardziej obawiają się eskalacji konfliktu z Rosją. A to powoduje odpływ kapitału w kierunku bezpiecznych przystani. Polska waluta do nich nie należy.
O skali strachu świadczą poniedziałkowe notowania na giełdach w Europie. Rosyjski indeks RTS poleciał w dół o blisko 9 proc. i pociągnął za sobą spadki na wszystkich parkietach. Jedną z najbardziej poszkodowanych giełd jest warszawska GPW.
Złoty nie jest jedynym przegranym
- W Europie Środkowo-Wschodniej poniżej poziomów odniesienia zawróciły wszystkie waluty. Najsłabiej wyceniany jest rosyjski rubel, co jest naturalną konsekwencją rosnących napięć pomiędzy Ukrainą a Rosją - komentuje sytuację Maciej Madej, analityk TMS Brokers.
Zauważa, że wyraźna jest też presja w przypadku korony czeskiej oraz węgierskiego forinta, które względem euro notowane są na poziomie odpowiednio 24,48 oraz 359,60.
- Dla inwestorów zagranicznych ekspozycja na region w świetle eskalacji konfliktu Rosja-Ukraina nie jest interesującą perspektywą - podkreśla.
Madej uważa, że słowa prezesa NBP w kontekście dużej niepewności na rynku mogą mieć prewencyjny cel. Mają zabezpieczyć złotego przed jeszcze większą ucieczką kapitału z regionu.