Takiej końcówki tygodnia na rynkach finansowych trudno było oczekiwać. Polska waluta ostatnio była dość mocna, a kurs euro był na najniższym poziomie od 3 miesięcy. Niespodziewanie w piątkowe południe sytuacja się odmieniła.
Notowania euro w kilka godzin wzrosły z 4,44 zł powyżej 4,50 zł. W tym samym czasie dolar zdrożał z 3,62 do prawie 3,68 zł. Za franka trzeba było znowu dać ponad 4,15 zł, a jeszcze rano chodził po 4,09 zł.
Ostatni raz z tak dużymi wahaniami kursów w ciągu jednego dnia mieliśmy do czynienia w marcu, gdy na rynkach finansowych panowała panika związana z epidemią koronawirusa.
Skąd tak nagłe osłabienie złotego? Główny ekonomista PKO BP Piotr Bujak sugeruje, że to sprawka NBP.
Nie jest w tym odosobniony. W mediach społecznościowych ironicznie na ten temat wypowiedział się też główny ekonomista Credit Agricole Jakub Borowski.
"A tak dobrze nam się dzisiaj rozmawiało o stabilnym kursie złotego, silnej pozycji konkurencyjnej polskich eksporterów radzących sobie dobrze bez dużej deprecjacji złotego i nadwyżce w obrotach bieżących jako kotwicy dla kursu euro w warunkach globalnych wstrząsów..." - napisał na twitterze Borowski.
"Pierwszy raz od 2013 roku Narodowy Bank Polski sprzedaje złotego na rynku walutowym" - zauważa Konrad Białas, analityk Domu Maklerskiego TMS.
Dodaje, że zwykle bank centralny interweniował na rynku w celu stabilizacji kursu i zahamowania wyprzedaży złotego, stąd dzisiejsza decyzja tym bardziej jest zaskakująca.
"Rada Polityki Pieniężnej w protokole po posiedzeniu już kilkukrotnie zwracała uwagę na 'brak wyraźnego i trwalszego dostosowania kursu złotego do globalnego wstrząsu wywołanego pandemią oraz poluzowania polityki pieniężnej NBP'. Wygląda na to, że dziś bank postanowił 'pomóc' w dostosowaniu kursu" - komentuje Białas.
Wątpi jednak, aby taka polityka była skuteczna. Sugeruje, że jeśli na rynkach zewnętrznych podtrzymają się pozytywne nastroje i apetyt na ryzyko wywołany oczekiwaniami szybszego ożywienia gospodarczego w 2021 roku, osłabiony złoty jest tak naprawdę zaproszeniem inwestorów do wejścia na polski rynek po niższej, bardziej atrakcyjnej cenie.
"Jedyną rzeczą, którą takimi działaniami można trwale osłabić, to wiarygodność NBP" - ostrzega.