We wtorek kurs złotego przekroczył poziom 4,62 za euro oraz 3,94 za dolara. W obu przypadkach polska waluta jest najsłabsza od marca.
Negatywne nastroje na rynkach związane z obawami o stan chińskiego dewelopera Evergrande (a także gospodarki całego Państwa Środka), częściowo opadły. Ryzykowne aktywa zaczęły odrabiać straty, jednak złoty na tym nie skorzystał i tracił na wartości.
We wtorek złoty zachowywał się słabiej od innych walut z regionu Europy Środkowo-Wschodniej, gdzie zarówno forint jak i korona umacniały się. Co dalej z polską walutą?
Ważnym wydarzeniem w regionie było we wtorek posiedzenie węgierskiego banku centralnego, który po raz czwarty w tym roku podniósł stopy procentowe. Chociaż podwyżka okazała się niższa od oczekiwań ekonomistów (wyniosła 15 pb, a nie 25 pb), nie przeszkodziło to w umocnieniu forinta.
Węgierski bank centralny zamierza kontynuować cykl miesięcznych podwyżek stóp, które teraz najprawdopodobniej będą dokonywane w krokach o 15 pb (wcześniej w tym roku były podnoszone podnosił stopy o 30 pb).
Kursy walut. Co dalej ze złotym?
Podwyżki stóp na Węgrzech wynikają z obaw o inflację. Walka ze wzrostem cen to powód, dla którego stopy poszły w górę również w Czechach. Na drugim biegunie znajduje się polski bank centralny, który nie spieszy się z podwyżkami mimo historycznie niskich stóp, co ciąży złotemu.
"W takim otoczeniu (przy podwyższonym wzroście cen) złoty znajduje się wśród walut najbardziej narażonych na negatywne zmiany nastrojów wobec aktywów ryzykownych" – ocenia Arkadiusz Trzciołek, analityk PKO BP.
Złotemu brakuje wsparcia ze strony NBP
W obecnym otoczeniu złoty nie ma większych szans na umocnienie względem głównych rywali, gdyż poza oczywistą niechęcią inwestorów do ryzyka, złotemu brakuje wsparcia ze strony banku centralnego.
"W odróżnieniu od innych banków centralnych w regionie NBP utrzymuje akomodacyjną politykę pieniężną, co sprawia, że nawet jeśli inwestor potrzebuje ekspozycji na region Europy Środkowo-Wschodniej, to wybiera koronę czeską lub węgierskiego forinta" – ocenia Maciej Madej, analityk, DM TMS Brokers.