W piątek złoty nieco zasypał straty do kluczowych walut. Po godz. 17 euro kosztowało 4,62 zł (spadek o 0,36 proc.), dolar 4,36 zł (spadek o 0,52 proc.), a frank szwajcarski 4,77 zł (spadek o 0,51 proc.). To oznacza, że ceny spadły o ok. 2-3 gr w ciągu dnia.
Naszej walucie pomogły piątkowe dane o inflacji za wrzesień w Polsce. Ze wstępnego szacunku Głównego Urzędu Statystycznego (GUS) wynika, że ceny rosły średnio o 8,2 proc. w porównaniu z wrześniem 2022 r.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Złoty wciąż musi odrabiać straty
Nie oznacza to jednak, że można już odtrąbić sukces. Złoty bowiem wciąż bowiem jest znacznie słabszy niż jeszcze kilka tygodni temu. Wystarczy spojrzeć na wykres poniżej. Jeszcze pod koniec sierpnia kurs amerykańskiej waluty wahał się w okolicach 4 zł.
Osuwanie się polskiej waluty rozpoczęło się po decyzji Rady Polityki Pieniężnej, która przed niespełna miesiącem zdecydowała się obniżyć stopy procentowe w Polsce o 75 punktów bazowych do 6,00 proc. RPP w ten sposób zaskoczyła tak rynek, jak i ekonomistów, którzy co prawda spodziewali się obniżki, ale maksymalnie o 25 pb.
Jednak prezes Narodowego Banku Polskiego i przewodniczący RPP prof. Adam Glapiński na konferencji prasowej po decyzji RPP bagatelizował znaczenie zjawiska tracenia na wartości krajowej waluty.
Kurs jest całkowicie wolny. Reaguje na zmiany. Niższe stopy oznaczają same w sobie słabszy kurs. Ale my nie będziemy trzymać kursu dla tych, którzy są zainteresowani tym kursem i mrozić gospodarkę. Mocniejszy kurs złotego działa antyinflacyjne. Deprecjonowanie złotego o 2 proc. nie ma znaczenia dla gospodarki – stwierdził Adam Glapiński.
Kolejny cios w złotego z USA
Później jednak jego retoryka jednak uległa już znaczącej zmianie. W rozmowie z PAP Biznes przyznał wprost, że "po dostosowaniu stóp procentowych we wrześniu przestrzeń do ich dalszych obniżek znacząco zawęziła się", choć nie wykluczył jeszcze dalszych korekcji wysokości stóp.
Jak już jednak pisaliśmy w money.pl, kolejny cios w złotego nadszedł zza oceanu. Przedstawiciele Fedu (amerykańskiego banku centralnego) w swoich wypowiedziach publicznych regularnie podkreślają, że kolejna podwyżka stóp procentowych w Stanach Zjednoczonych nastąpi jeszcze w tym roku. Jednocześnie wysyłają sygnał rynkowi, że stopy pozostaną przez dłuższy czas na podwyższonym poziomie.
W efekcie dolar zaczął się umacniać, co odbiło się rykoszetem na złotym. Dzisiejsze odbicie trzeba zatem raczej odczytywać jako osłabienie tendencji, która napłynęła z USA. Czy okaże się trwała, czy tymczasowa, pokaże przyszły tydzień. Szczególnie że we wtorek i w środę (3-4 października) zbierze się ponownie RPP, by zadecydować o wysokości stóp procentowych nad Wisłą. Decyzja o obniżce bądź utrzymaniu ich na obecnym poziomie będzie kluczowa dla notowań naszej waluty.