Złoty znajduje się obecnie na 12-letnim szczycie słabości wobec euro. Wspólna waluta kosztuje teraz ok. 4,71 zł, a dolar ok. 4,19 zł. Przebicie listopadowych pułapów może wywindować kurs polskiej waluty nawet w rejony 4,9 zł za jedno euro - ostrzegają analitycy.
Słaby złoty podmywa potencjał gospodarki i uderza nas po kieszeni
Robi się już więc naprawdę niebezpiecznie, szczególnie, że przy takich poziomach każde kolejne uderzenie w złotego zaczyna nam poważnie ciążyć.
- W mojej ocenie wpływ słabego złotego, zakładając długotrwały efekt kursowy, może wynieść ok. 0,3 pkt. proc. na inflację. Słaby złoty będzie oddziaływał na wzrost cen towarów importowych, z których dużą część stanowią surowce energetyczne. Obecne poziomy złotego są już na tyle niebezpieczne, że uderzają w konkurencyjność importu, co z kolei może negatywnie odbić się na inwestycjach i zmniejszać potencjał naszej gospodarki - mówi w rozmowie z money.pl Grzegorz Maliszewski, główny ekonomista Banku Millennium.
Pojawiają się jednak głosy mówiące, że przy tak słabym złotym musimy liczyć się z cenami wyższymi o nawet 0,5 pkt. proc. Nie brakuje więc opinii przestrzegających przed dwucyfrową inflacją. Jak na dodatkowy czynnik proinflacyjny, jest to niemały wynik, w szczególności, że nie znamy jeszcze skali nakręcania się spirali cenowo-płacowej, o której pisaliśmy TUTAJ.
Bardzo słaby złoty to przekleństwo dla naszych pieniędzy
Z czego wynika ta seria ciosów w naszą walutę? Czynniki możemy podzielić na dwie grupy - zewnętrzne i krajowe. Zewnętrzne mają związek z umacnianiem się dolara, gdyż rynki spodziewają się wzrostu stóp procentowych w USA (więcej na ten temat piszemy TUTAJ).
Złoty jest jednak jedną z najsłabszych walut wśród rynków wschodzących wraz z forintem i lirą turecką, która przeżywa obecnie pełnowymiarowy kryzys. To nie jest najlepsze towarzystwo dla polskiej waluty. Dlatego coraz częściej zwraca się uwagę na krajowe, czyli wewnętrzne problemy, które skłaniają rynki do wyprzedaży złotego. Prześledźmy je pokrótce.
- Szukając przyczyn słabości polskiej waluty, zwróciłbym uwagę na dwie rzeczy - jedna to niska dla inwestorów wiarygodność oraz nieczytelna komunikacja banku centralnego, co najlepiej było widać w miniony piątek. Wtedy prezes NBP przeprowadził de facto interwencję słowną na złotym, jednak nie miało to wpływu na notowania rynkowe naszej waluty - wyjaśnia nam ekspert Banku Millennium.
Innymi słowy, złoty po interwencji powinien się umocnić, ale nic takiego się nie wydarzyło, gdyż inwestorzy zbagatelizowali słowa prof. Adama Glapińskiego.
Złoty a polityka
O spadającej wiarygodności banku oraz często zmieniającym zdanie prezesie NBP (we wrześniu mówił np., że podwyżka stóp byłaby szkolnym błędem) napisano już wiele. Znacznie ciekawsze są wątki polityczne.
Według Grzegorza Maliszewskiego drugą przyczyną jest oddalenie się wizji wypłat pieniędzy z Krajowego Planu Odbudowy.
- Rok temu, kiedy Komisja zapowiadała wypłaty, złoty się umacniał wsparty lepszymi perspektywami gospodarczymi związanymi z KPO. Obecnie obserwujemy trend odwrotny. Przez konflikt rządu z Unią złoty jest więc słabszy, niż mógłby być. Dodatkowym czynnikiem jest wzrost napięcia przy granicy Polski z Ukrainą, jednak w tym wypadku jest to ryzyko w dużej mierze polityczne i nie wskazywałbym tej przyczyny jako głównego motoru deprecjacji polskiej waluty - komentuje specjalista.
W tych dwóch przypadkach za słabego złotego odpowiada rząd.
Problemy z KPO
Tak naprawdę pierwszy cios w złotego został wymierzony już wiele lat temu, kiedy rząd Beaty Szydło, a później Mateusza Morawieckiego zaczął konflikt z Unią Europejską na wewnętrzny użytek "polityki patriotycznej". Osią niezgody były ustawy, które wyszły spod egidy Zbigniewa Ziobry - naczelnego eurosceptyka prawicy, który zobaczył po tej stronie sceny politycznej paliwo wyborcze.
Punktem przełomowym był jednak kwietniowy wniosek premiera do Trybunału Konstytucyjnego, dzięki któremu de facto rząd zapewnił sobie pretekst do niewypełniania orzeczeń Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, co zdaniem większości ekspertów wypisuje nas prawnie z ram Wspólnoty.
Walka z Brukselą eskalowała do takich rozmiarów, że na początku po cichu, a później już głośno ustami komisarzy Komisja zaczęła wywierać nacisk na rząd PiS, aby wycofał się z unijnych rozwiązań, jak np. ws. Izby Dyscyplinarnej, niezgodnych z wspólnotowym i polskim prawem.
W sierpniu Jarosław Kaczyński powiedział, że zostanie ona usunięta, gdyż nie spełniła swojej roli. Minęły cztery miesiące i nic się w tej sprawie nie wydarzyło, a przepychanki między Solidarną Polską, prezydentem a PiS są coraz bardziej w tej kwestii widoczne. Po drodze Trybunał Konstytucyjny Julii Przyłębskiej bez zaskoczenia przychylił się do wniosku premiera Morawieckiego z kwietnia tego roku, co jeszcze bardziej zaogniło sytuację na linii Warszawa - Bruksela.
Kryzys na granicy
Drugim powodem słabości złotego, który jednak nie jest najważniejszy, to kryzys na naszej wschodniej granicy. I w tym temacie rząd nie zrobił wiele, aby pomóc sobie, a przez to także polskiej walucie.
Przypomnijmy, że pod koniec czerwca tego roku białoruskie władze wezwały do kraju swojego ambasadora przy Unii Europejskiej, a przedstawiciela UE w Mińsku poprosiły o wyjazd do Brukseli.
Białoruś zawiesiła również udział w unijnym Partnerstwie Wschodnim i rozpoczęła procedurę zawieszenia działania umowy o readmisji, która zakłada między innymi, że Białoruś będzie przyjmować z powrotem nielegalnych imigrantów, którzy z jej terytorium trafią do krajów unijnych. Była totarget="_blank"> reakcja na unijne sankcje nałożone m.in. za brutalne rozprawienie się z antyrządowymi protestami.
Pytanie o odpowiedzialność polityczną Ministerstwa Spraw Zagranicznych jest jak najbardziej zasadne, ponieważ już wtedy polski rząd dostał jasny sygnał, że coś niedobrego będzie się dziać na wschodniej granicy. Pytanie, czy cokolwiek zostało w tej kwestii zrobione, aby nie doszło do kryzysu, jaki mamy obecnie.
Kurs złotego jak w soczewce skupia więc te wszystkie problemy. Rozwiązanie choć jednego z nich ulżyłoby każdemu z nas.