"Sytuacja na granicy z Białorusią jest bardzo napięta. W najbliższych kilku lub kilkunastu dniach można spodziewać się tylko eskalacji" - ocenia szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego (BBN) Paweł Soloch. W piątkowym komunikacie wskazał, że "mamy do czynienia z wojną psychologiczną, hybrydową, prowadzoną świadomie przez ośrodki, które chcą osłabić i docelowo dążyć do zniszczenia naszego państwa".
Brzmi to poważnie i oddziałuje nie tylko na sferę polityczną i społeczną. Z coraz większym niepokojem na sytuację na naszej wschodniej granicy patrzą też inwestorzy. A w związku z tym, że nad polską walutą kłębią się czarne chmury związane również z innymi problemami, widzimy od kilku dni, że złoty wyraźnie słabnie. W poniedziałek kursy euro czy dolara nadal pozostają na podwyższonych poziomach.
Dolar kosztuje 4,04-4,05 zł. To najwyższy kurs amerykańskiej waluty od maja 2020 roku. Równo dwanaście miesięcy później wzrósł on o prawie 40 groszy. Zaledwie 20 groszy brakuje do wyrównania ostatnich rekordów, na których dolar nie był widziany od 2001 roku.
Podobnie wyglądają notowania euro, które jeszcze tydzień temu były poniżej 4,60 zł, a w piątek na moment przebiły nawet 4,65 zł. Już tylko kilka groszy dzieli nas od szczytu z marca tego roku. Mało kto pamięta, jak tuż przed wybuchem pandemii koronawirusa wspólną europejską walutę mogliśmy kupić za niewiele ponad 4,20 zł.
Euro po 5 zł? To najczarniejszy z czarnych scenariuszy
- Jeśli epicentrum napięć znajdzie się bezpośrednio na polskiej granicy, reakcja inwestorów będzie prawdopodobnie zdecydowanie ostrzejsza. Kurs dolara może nawet dotrzeć do rekordowych 4,30 zł, czyli jeszcze większego poziomu niż podczas zeszłorocznego krachu. W takim wypadku euro musiałoby kosztować około 5 zł - ostrzega Bartosz Sawicki, analityk Cinkciarz.pl cytowany przez Gazetę Wyborczą.
Czy to realne? Eksperci pytani przez money.pl studzą emocje. Tak czarnych scenariuszy nie kreślą nawet analitycy Ebury, którzy niedawno w swoich pesymistycznych scenariuszach szokowali, sugerując, że kurs euro mógłby wzrosnąć do 4,70-4,80 zł.
- Same napięcia na granicy polsko-białoruskiej z naszej perspektywy nie stwarzają istotnego ryzyka dla złotego - ocenia Roman Ziruk. Analityk Ebury bardziej niepokoi się ostatnim wzrostem napięcia na linii Rosja-Ukraina.
- Gdyby doszło do jego istotnej eskalacji, wiele europejskich walut, szczególnie krajów regionu Europy Środkowo-Wschodniej, mogłoby znaleźć się pod większą presją - uważa Ziruk.
O euro za 5 zł nawet nie wspomina. Potwierdza za to, że nawet kilkanaście groszy wyższy kurs od obecnego mógłby mieć miejsce. Tak jak skok notowań dolara w okolice 4,10-4,20 zł. Jednak musiałoby dojść do zbiegu kilku negatywnych okoliczności.
Główne ryzyka dla złotego
- Jeśli inflacja w kolejnych miesiącach nadal będzie zaskakiwała wyraźnie in plus, a NBP przestanie podnosić stopy procentowe, złoty może zostać poddany dodatkowej presji. Podobnie negatywna byłaby eskalacja napięć na linii Polska-UE, dalsze pogorszenie sytuacji na rachunku bieżącym lub kontynuacja umocnienia dolara amerykańskiego - wskazuje ekspert Ebury.
Również ekonomiści Credit Agricole bardziej boją się negatywnych skutków dla złotego w związku z utrzymującym się sporem prawnym na linii Polska-UE, który opóźnia uruchomienie Krajowego Planu Odbudowy, niż zaostrzenia konfliktu na wschodniej granicy.
"Czynnikiem przeciwdziałającym umocnieniu kursu złotego będą również obawy inwestorów o interwencje NBP na rynku walutowym przed końcem roku, podobnie jak to miało miejsce w 2020 roku" - dodają.
Podkreślają, że uzasadnienie tamtych operacji skutkujących osłabieniem złotego było ze strony NBP niejasne, a tym samym mogły być one umotywowane podniesieniem zysku NBP na koniec ubiegłego roku.
"Choć ryzyko, że NBP zastosuje ten instrument ponownie, nie jest w naszej ocenie znaczące, część inwestorów może się obawiać ponownej deprecjacji kursu złotego w ostatnich dniach roku" - wskazują eksperci Credit Agricole.
Bieżące prognozy CA sugerują, że na koniec listopada euro może być po 4,60 zł, a dolar stanieje do 3,93 zł. Wierzą, że na tych poziomach utrzymają się do końca roku.
Także w podstawowym scenariuszu ekspertów Ebury nie ma mowy o większym osłabieniu złotego. Taki stan powinien być tylko przejściowy. Szczególnie że prawdopodobne jest wsparcie polskiej waluty ze strony RPP, o ile będzie kontynuować podwyżki stóp procentowych.
Kolejne podwyżki stóp procentowych
- Jeżeli napływające dane będą potwierdzać naszą obecną ocenę sytuacji gospodarczej, to prawdopodobieństwo dalszego dostosowania stóp jest wyższe niż ich utrzymania na obecnym poziomie - poinformował w swoim stylu (mało konkretnie i lekko wymijająco) w poniedziałek szef NBP Adam Glapiński.
Bardziej konkretni w przewidywaniach są ekonomiści największych banków działających w Polsce. Szczególnie po najnowszych danych GUS, które potwierdziły najwyższą inflację od 20 lat.
"W grudniu RPP podniesie stopy o 0,5-0,75 pp." - przewidują eksperci Pekao.
"Oczekujemy, że stopy procentowe zostaną podniesione o 0,5 pp. w grudniu i o kolejne 0,5 pp. w styczniu 2022 do poziomu 2,25 proc." - sugerują eksperci Credit Agricole.
Dodają, że skala podwyżek stóp procentowych wyceniana obecnie przez rynki do ponad 3 proc. w horyzoncie kilku miesięcy jest jednak nadmierna.