Jak stwierdził prezes NBP Adam Glapiński, wtorkowa decyzja RPP o podniesieniu stóp procentowych miała służyć przede wszystkim dalszemu powstrzymywaniu "ryzyka utrwalenia inflacji". Skomentował też osłabienie złotego, który tracił z powodu wojny w Ukrainie.
Prezes NBP o presji na złotego. Waluta od razu się umocniła
- Presja na osłabienie złotego nie ma żadnego uzasadnienia w mocnych fundamentach gospodarczych Polski - zaznaczał Glapiński. I dodał, że "z czasem" nastąpi normalizacja kursu złotego. - Nic na to nie poradzimy, że inwestor z drugiej strony globu zobaczy, że Polska jest obok Ukrainy i Rosji. Cała ta strefa cierpi na wzrost awersji do ryzyka - tłumaczył Glapiński.
Jego zdaniem jednak, inwestorzy "zakorzenieni" w Polsce nie uważają, by Polsce cokolwiek zagrażało. Podkreślał, że osłabienie złotego to "efekt wojny", który działa też proinflacyjnie, ale "nie ma mowy o ucieczce kapitału". Dodał też, że złoty jest obecnie niedowartościowany.
Jego słowa od razu przyniosły reakcję na rynku. Złoty w stosunku do euro umacnia się w środę o 2,79 proc., podczas gdy wobec dolara o 3,99 proc. Ok. godziny 15.00, czyli tuż przed konferencją prezesa NBP, za euro trzeba było płacić 4,82 zł, a o godzinie 16.00 było to już 4,78 zł. Przypomnijmy, że polska waluta umacnia się, gdy za euro czy dolara musimy płacić coraz mniej, czyli kurs np. USD/PLN zniżkuje.
Jeszcze mocniej potaniał dolar: z okolic 4,39 zł do 4,31 zł w tym samym przedziale czasowym.
Powody do zadowolenia mają też frankowicze, bo złoty zyskał też na kursie wobec franka szwajcarskiego. W najlepszym momencie, po zniżce kursu CHF/PLN, za franka trzeba było płacić 4,65 zł, podczas gdy kilka godzin wcześniej było to jeszcze 4,75 zł. Przypomnijmy przy tym, że ostatnio kurs CHF był najwyższy w historii.